A żona utwierdza go w tej pasji. Jej mąż wykuwa miecze

(Fot. Włodzimierz Szczepański)

 – Jedną szablę wykonaną przez Tomka pamiętam szczególnie. Pięknie cięła. Ta, za którą kupiłeś mi pierścionek zaręczynowy – Katarzyna Piwowarska mówi do swego męża, który zajmuje się nietypową profesją. Tomasz jest specjalistą od produkcji mieczy i innej broni białej.
 

Stary budynek w Mrozach pod Żyrardowem skrywa warsztat płatnerski, obok jest drugi rymarski. Obydwa prowadzi Tomasz Piwowarski. Na wejściu wyjaśnia, że piec, z którym kojarzy się każdy warsztat obróbki metalu, jest w trakcie przebudowy. Została metalowa rama.

– Zaczęło się od Sienkiewicza, w klasie maturalnej, zafascynowały mnie jego opisy szabel. Też chciałem zrobić taką – wspomina.

Swoje dzieło zostawił na pamiątkę. Przypomina połączenie szabli z Wiedźmina z bronią kreskówek fantasy.

– Dramat. Zrobiłem i załamany chciałem wyrzucić. Zająć się w życiu czymś innym. Wtedy Katarzyna, wówczas jeszcze tylko znajoma powiedziała, żebym zostawił, bo każda następna szabla będzie tylko lepsza. Katarzyna nie raz, gdy nie mieliśmy dzieci, stawała w warsztacie i pomagała mi przy pracy – opowiada.

Do warsztatu wpada przyjaciel Tomka.

– Nie mogłem sobie darować. Uwielbiam, jak Tomek opowiada o swojej pracy. Potrafi nie tylko dobrze wykuwać broń, ale i opowiada, a przy tym dzieli się swoją wiedzą – wyznaje Mariusz Lipiński.

Wracamy do Sienkiewicza

– Początki były trudne. Internet był w powijakach, a w Polsce niechętnie dzielą się wiedzą. Pokutuje przekonanie, że zaraz wyrośnie konkurencja – tłumaczy Tomasz Piwowarski.

Próbował na podstawie literatury. Miał też szczęście, bo wytwórca broni białej Marek Sobucki szukał pomocnika. Podróż do Radzymina, gdzie miał warsztat, była żmudna.

– Tutaj 20 minut na stacje, potem prawie godzinę do Warszawy, kolejną busem, potem półgodziny z buta. Tak codziennie. Warto jednak było – tłumaczy.

Przyznaje, że teraz nie jest w stanie wyliczyć wykonanych mieczy i szabel. Płatnerstwo to już jego główne źródło utrzymania?

– Dałem się namówić na zastępstwo w szkole, ale to już ostatni raz. Zwłaszcza że wyrabianie mieczy uzupełniam rymarstwem. Wyroby ze skóry, nie wymagają tyle czasu. Zająłem się rymarstwem, bo potrzebowałem pochew do mieczy i noży. Praca w skórze garbowanej roślinnie to wdzięczna praca – tłumaczy.

Co dźwięk mówi mu o mieczu?


Na stole warsztatu leża dwa miecze. Jeden półtoraręczny, czyli trochę dłuższy, z włoską główką, przypominający rybi ogon. Popularny pod koniec średniowiecza. Drugi jest już wierną kopią XIV wieku. W głowni jest bursztynowe oko w srebrze. Broń zadziwia lekkość i elastyczność.

– Podczas wykuwania miecza rodzi się szacunek do przeszłości. Wbrew potocznemu określeniu w „ciemnych wiekach” dysponowali ogromną wiedzą. A miecz był szczytowym, technologicznym osiągnięciem tej epoki. Proszę spojrzeć – mówi Tomasz.


Unosi dłoń ze skierowanym ostrzem. Porusza dłonią i całym mieczem, a jego „czubek” cały czas, jakby zamarł w jednym punkcie.

– Cała tajemnica jest we wyważeniu miecza. Punkt ciężkości powinien być tu trochę powyżej rękojeści – przekonuje.

Czy po dźwięku, uderzeniu w miecz, jest w stanie rozpoznać, z jakiej stali został wykonany?

– Po iskrach, mogę powiedzieć o składzie chemicznym stali. A po dźwięku sprawdzić, czy w rękojeści nie ma jakichś luzów – śmieje się.

Przyznaje, że zdarzyły się mu też porażki. Jednemu z użytkowników ostrze pękło tuż przy rękojeści.

– Szukałem rozwiązania. No i skorzystałem z tych sprzed kilku wieków. Tak jak ostrze miecza, tak też jego koniec, niewidoczny w rękojeści, się zwężał. Kolejne już tak wyrabiałem, a od tego czasu nie pękł żaden miecz – zapewnia.

Delikatnie odkłada swoje dzieło na podstawkę. Długo zastanawia się nad pytaniem, jaki miecz chciałaby zobaczyć. W końcu odpowiada.

– Miecze papieskiej gwardii. Część gwardzistów ma XVII-wieczne długie miecze, mojej wysokości i miały jak najbardziej bojowe zastosowanie. Aby nimi się posługiwać trzeba używać obydwu rąk – wyjaśnia.

Musi wpędzać go z warsztatu

Idziemy do domu płatnerza, aby poznać zdanie Katarzyny o pasji męża. Dochodzimy do bramy i Tomasz ostrzega: – Proszę się nie wystraszyć. U nas jest stan wiecznej budowy. Teściowie namówili mnie, abym zrobił sam dom. No, bo przecież potrafię różne rzeczy.

Dom wykonany jest z drewna, w środku tynki z gliny. Dwójka maluchów kręci się jak bączki. Katarzyna przyznaje, że czasem bywa zła na męża.

– Wydzwanianie nie daje rezultatu. Czasem idę do warsztatu, aby go stamtąd wyciągnąć – śmieje się.

Dodaje, że nie tylko popiera pasję męża, ale też ocenia. Chętnie wykonuje próby cięcia.

– Jedną szablę wykonaną przez Tomka pamiętam szczególnie. Pięknie cięła. Ta, za którą kupiłeś mi pierścionek zaręczynowy – Katarzyna wyjaśnia mężowi.

Włodzimierz Szczepański

ostatnie aktualności ‹

Jak oceniasz ten artykuł?

Głosów: 24

  • 16
    BARDZO PRZYDATNY
    BARDZO PRZYDATNY
  • 5
    ZASKAKUJĄCY
    ZASKAKUJĄCY
  • 1
    PRZYDATNY
    PRZYDATNY
  • 1
    OBOJĘTNY
    OBOJĘTNY
  • 0
    NIEPRZYDATNY
    NIEPRZYDATNY
  • 1
    WKURZAJĄCY
    WKURZAJĄCY
  • 0
    BRAK SŁÓW
    BRAK SŁÓW

0Komentarze

dodaj komentarze

Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.

Treść niezgodna z regulaminem została usunięta. System wykrył link w treści i komentarz zostanie dodany po weryfikacji.
Aby dodać komentarz musisz podać wynik
    Nie ma jeszcze komentarzy...
tel. 603 755 223 lub napisz kontakt@glossk.pl

KUP eGŁOS

Lider podejmie Lechię Tomaszów Mazowiecki

Pobili kolegę, bo nie chciał pożyczyć kasy

Palestyński inwestor wskazuje na finansowe trupy w...

Żagle na skierniewickim zalewie

Krajobraz pod napięciem. Czy audyt krajobrazowy...

Francuzi inwestują pod Skierniewicami. Głuchów...

Gdzie oddać oponę od traktora? To nie taka prosta...

Kolumbijczycy domagali się wypłaty. Do ubojni...

Pożar auta na parkingu przychodni w Skierniewicach