Przypomnijmy: Tą sprawą żyła w ubiegłym roku cała Polska, także na bieżąco o niej informowaliśmy. Na nogi zostały postawione służby, gdy wieczorem (10.07) na stacji w Grodzisku Mazowieckim młody mężczyzna rzucił się pod pociąg. Kilka godzin wcześniej miał zawieźć pięcioletniego syna na lotnisko do matki. Wysłał matce wiadomość, że nigdy już nie zobaczy Dawidka. Przez kilka dni z uwagą śledzono poszukiwania chłopca. Akcja była zakrojona na ogromną skalę. Służby przeczesywano teren wzdłuż trasy A2. Policja przerwała akcję, aby przeanalizować zebrany materiał i sprawdzać wybrane punkty. Przy jednym z takich miejsc zbiorniku wodnym znaleziono chłopca.

  W ubiegłym tygodniu z Prokuratury Okręgowej w Warszawie otrzymaliśmy wyniki sekcji.

– Opinia biegłych z zakresu medycyny sądowej: oględziny i sekcja zwłok chłopca wykazały 11 ran kłutych klatki piersiowej i brzucha; bezpośrednią przyczyną śmierci był wstrząs krwotoczny, do którego doszło w następstwie doznanych mnogich ran kłutych – Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej w Warszawie informuje „Głos”.

Dawidek nie był pod wpływem środków odurzających. Narzędzia zbrodni nie znaleziono. Gdzie chłopiec zginął?

– Opinie biegłych z zakresu DNA w aucie (należącym do ojca – przyp. red.) ujawniono ślady krwi, m.in. na foteliku dziecięcym, osłonie przeciwsłonecznej oraz innych elementach tapicerki auta. Wyniki badań potwierdziły, że była to krew chłopca – przeraża opis prokuratorów.

Ojciec zginął na skutek „rozległych obrażeń wielonarządowych powstałych w wyniku wtargnięcia pod pociąg; nie stwierdzono alkoholu w organizmie”.

Śledztwo trwa. Zostało przedłużone do końca marca 2020 r. Prokurator Łapczyński tłumaczy, że prokuratura czeka jeszcze na kilka ze zleconych wcześniej ekspertyz.

Materiał opublikowaliśmy (06.02) na łamach "Głosu Żyrardowa i Okolicy".