Ania Rieser z rodziną w domu, córka często zadaje pytania, co to jest koronawirus? W domu spędzamy czas spokojnie, raczej jesteśmy dalecy od zamartwiania, mówi Ania Rieser.

Ania Rieser z rodziną w domu, córka często zadaje pytania, co to jest koronawirus? W domu spędzamy czas spokojnie, raczej jesteśmy dalecy od zamartwiania, mówi Ania Rieser. (archiwum prywatne Ani Rieser)

Sytuacja w Polsce i na świecie jest trudna. Mszczonowianki, które kilka lat temu zdecydowały się wyjechać do Włoch, Anglii i Niemiec, dziś łączą się z nami za pośrednictwem „Głosu” i opowiadają jak u nich prowadzona jest walka z tą okrutną zarazą.

Jak mówi Agnieszka Wasiak, która w Anglii przebywa z mężem Krzysztofem i córką Adą, sytuacja jest na razie opanowana, nie ma paniki. Ona sama jest raczej spokojna, choć ostrożna.

– W naszym środowisku było 6 przypadków kornawirusa – przyznaje Agnieszka Wasiak.

– Władze zalecają, że jeśli jesteśmy przeziębieni to winniśmy zostać w domu na 7 dni i się obserwować – podkreśla.

Ludzie tak jak w Polsce wykupują papier toaletowy, to przypadłość poza granicami, są braki (chwilowe) w dostawie makaronu.

Nasza rozmówczyni przyznaje, że Polacy są szczególnie ostrożni, cały czas stosują dezynfekcję, sytuacja jest dynamiczna.

– Ludzie chodzą po zakupy w miarę normalnie – dodaje Agnieszka Wasiak. Dzieli ją od „swojego” Mszczonowa ponad 2 tys. kilometrów.

Anna z Włoch, mieszka z rodziną w okolicy Piemontu, blisko granicy z Francją.

– Teraz u nas wszyscy maksymalnie skupieni są na walce z koronawirusem, jeszcze kilka tygodni temu było inaczej – przyznaje 42- letnia Anna.

– Mąż pracuje w domu zdalnie (najbliższe dwa tygodnie), dzieci mają wolne od 23 lutego do początku kwietnia – dodaje w rozmowie z nami.

W regionie w którym mieszka na tę chorobę zmarło około 20 osób.

– Kto może pracuje zdalnie, ludzie podchodzą poważnie do tego co się stało – dodaje pochodząca z Mszczonowa, Anna.

W jej rodzinie paniki nie ma. Więcej czasu z rodziną nie zaszkodzi, jest mamą dwójki dzieci.

Do sklepów wchodzi się pojedynczo a one same są dobrze zaopatrzone, niczego nie brakuje.

W Niemczech mieszka Anna Rieser z mężem Uwe i córką Sophie.

Ania pochodzi z Mszczonowa, kilka lat temu zamieszkała poza granicami kraju. Żyją w małym miasteczku, podobnym wielkością do Mszczonowa, gdzie jest dużo supermarketów.

– Na początku to żartowaliśmy z tej choroby, czym była bliżej naszej granicy sytuacja robiła się poważniejsza – mówi.

Pierwsze co zostało odwołane na początku w regionie Anny to lokalny festyn ciemnego piwa, tradycja coroczna w Rosenheim, trwa dwa tygodnie, zawsze jest przed Wielkanocą. To taki wiosenny lokalny Oktoberfest. To dało do myślenia, że sytuacja jest poważna.

Jej mąż pochodzi z Bawarii, jest menedżerem.

– W firmie męża zastosowano wyjątkowe środki bezpieczeństwa, dbają o ludzi, przygotowują zmiany dezynfekując miejsca pracy, unikają powitań, spotkań – podkreśla.

Szkoły i przedszkola w Bawarii decyzją prezydenta zostały zamknięte.

– Moja córka ma słabą odporność i często choruje dlatego u nas wyjątkowe środki ostrożności. Nasi lekarze na infekcje mają jedną uniwersalną radę: świeże powietrze, rzadko dają antybiotyki – mówi Ania Rieser.

Zalecają ruch na świeżym powietrzu.

– Już jakiś czas temu zauważyłam w przedszkolu córki, że odkażają placówkę, czuć było zapach, mnie się on kojarzył z naszymi szpitalami – dodaje.

Jest duża kampania informacyjna, wszędzie plakaty, wiadomości.

Na naszym terenie doszło do takiej sytuacji, że pani doktor która wróciła z ferii z Tyrolu nieświadoma, że przywiozła koronawirusa i jest chora zaczęła pracować.

W naszym miasteczku jednak nie ma zachorowań.

– Niemcy są bardzo higieniczni, mają wyuczone dbanie o czystość mieszkania, własną higienę, nie ma co panikować – mówi nasza rozmówczyni.

Zamknięte zostały jednak restauracje, noclegownie.

Odwołane zostały imprezy, w tym wystawa Ani, która jest artystką.

W sklepach wykupują żywność, papier toaletowy, schodzi chleb pakowany, puszki, makarony, masło, mrożonki, ziemniaki, wszystko.

Ludzie stają daleko od siebie, łapią dystans.

– Jesteśmy świadomi sytuacji ale nie panikujemy, bardzo tęsknimy za bliskimi w Polsce. Nie mogę się doczekać kiedy przyjadę, jak tylko będzie taka możliwość to ruszam do Mszczonowa – mówi.

Dostałam paczkę od mamy w zeszłym tygodniu, traktuję ją jak relikwię.

Na razie jesteśmy spokojni, oby szybko się to wszystko skończyło.

Justyna Napierała

ostatnie aktualności ‹

Jak oceniasz ten artykuł?

  • 0
    BARDZO PRZYDATNY
    BARDZO PRZYDATNY
  • 0
    ZASKAKUJĄCY
    ZASKAKUJĄCY
  • 0
    PRZYDATNY
    PRZYDATNY
  • 0
    OBOJĘTNY
    OBOJĘTNY
  • 0
    NIEPRZYDATNY
    NIEPRZYDATNY
  • 0
    WKURZAJĄCY
    WKURZAJĄCY
  • 0
    BRAK SŁÓW
    BRAK SŁÓW

0Komentarze

dodaj komentarze

Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.

Treść niezgodna z regulaminem została usunięta. System wykrył link w treści i komentarz zostanie dodany po weryfikacji.
Aby dodać komentarz musisz podać wynik
    Nie ma jeszcze komentarzy...
tel. 603 755 223 lub napisz kontakt@glossk.pl

KUP eGŁOS

Lider podejmie Lechię Tomaszów Mazowiecki

Pobili kolegę, bo nie chciał pożyczyć kasy

Palestyński inwestor wskazuje na finansowe trupy w...

Żagle na skierniewickim zalewie

Krajobraz pod napięciem. Czy audyt krajobrazowy...

Francuzi inwestują pod Skierniewicami. Głuchów...

Gdzie oddać oponę od traktora? To nie taka prosta...

Kolumbijczycy domagali się wypłaty. Do ubojni...

Pożar auta na parkingu przychodni w Skierniewicach