na sygnale

  wydrukuj podstronę do DRUKUJ2 kwietnia 2020 | 17:00 komentarzy 1
Politycy tego nie widzą! Epidemia chaosu

(fot. Nadesłane)

– Osoby, które wypowiadają się w TV, chyba nie mają pojęcia, co się dzieje. Nic nie jest przygotowane. Po dobie powinny być wyniki testów, a my czekamy kilka dni. Cały nasz rejon został przez chwilę bez karetki – mówi Anna Mazur, ratowniczka medyczna, która od soboty jest zamknięta na przymusowej kwarantannie. System ratownictwa sięga kresu, również z winy pacjentów, którzy nie informują ratowników o zakażeniu, czy kwarantannie z powodu koronawirusa. Żyrardowscy ratownicy też dodają: – Chaos

Przed akademikiem na łódzkim „Lumumbowie” stoi furgonetka straży.

– Pilnują nas. Nawet nie możemy otworzyć drzwi od pokoju na korytarz. Warunki nie są najgorsze, ale trudno to wytrzymać psychicznie – przyznaje Anna Mazur, ratowniczka medyczna z Żyrardowa, która pracuje w łódzkim pogotowiu.

Od soboty jest izolowana wraz z innymi ratownikami stacji pogotowia z Widzewa.



– Zostaliśmy przymusem zabrani prosto z pracy. Nie pomogły tłumaczenia, że mamy przecież mieszkania i tam możemy przejść kwarantannę. Musiałam pilnie organizować opiekę nad córkami. Nie chciałam prosić rodziców, bo może jestem zakażona. Są w grupie ryzyka z racji wieku. Prawdopodobnie nie jestem zakażona, ale czekamy. Jesteśmy po pierwszej serii testów – dodaje.

Okoliczności ich umieszczenia są kuriozalne.

– Partnerka jednego z ratowników pracuje w Barlickim (szpitalu). Miała kontakt z osobą zakażoną koronawirusem. Ratownik zadzwonił z pytaniem do sanepidu, czy w tej sytuacji ma iść do pracy. Poinformowano go, że „kontakt-kontaktu” nie jest zagrożeniem – opowiada.

Jeździł z drugim ratownikiem cały dyżur. Okazało się wkrótce, że jego partnerka ma koronawirus.

– Wykonał test. 21 marca przyszły wyniki, był zakażony. On nas powiadomił. Nikt z sanepidu nie zadzwonił. Dyrekcja natychmiast nas zdjęła nas z dyżuru. Trafiliśmy do izolatek, chociaż nie miałam nawet styczności z zakażonym. W pokoju obok mnie jest sprzątaczka, ona może zdołała wejść do pracy na dwie minuty i też tutaj trafiła – opisuje.

Z niecierpliwością czekają na wyniki kolejnych testów. Jej zdaniem system powinien być sprawniejszy i szybszy. Jeśli jest zakażona, to mogła roznieść wirus. Tymczasem przez chwilę Widzew był pozbawiony karetki, bo ratownicy trafili na kwarantannę. W każdej chwili grozi im powrót do izolatek.

– Może zabraknąć ratowników, bo niestety pacjenci nie informują dyspozytora, czy też ratowników, że mieli kontakt z osobą zakażoną. Czasem informują dopiero po dowiezieniu do szpitala – opisuje.

– Pacjenci kłamią – dobitniej mówi Kamil Głowacki z Powiatowa Stacja Ratownictwa Medycznego Powiatu Warszawskiego Zachodniego w Błoniu. Borykają się problemem braku pracowników: – Dramatem jest czasem zebranie kompletu obsługi. Ratownicy pracują w różnych miejsca, gdy zamknięto szpital w Nowym Mieście nad Pilicą (z powodu koronawirusa – przyp. red.) istniała obawa, że w Żyrardowie nie wyjedzie karetka, bo zabrakło ekipy.

Gdy rozmawialiśmy z  żyrardowskimi ratownikami, wciąż nie napłynęła z urzędu wojewódzkiego obiecana im pomoc finansowa. Brakuje środków na zakupy sprzętu, płynów do dezynfekcji, leków, a te medykamenty potwornie zdrożały.

– Przykładowo Zestaw Indywidualnej Ochrony Biologicznej kosztował w przetargach 62 złote, teraz 500 złotych – wylicza Głowacki.

Problemem staje się brak leków tych dla ratowników najważniejszych: przeciwbólowych. Chiny producent półproduktów wstrzymał dostawy z momentem wybuchu epidemii w ich kraju. Podobnie jest z płynami do dezynfekcji. Wnętrze karetki odkażane jest za pomocą tzw. zamglenia. Gdy rozmawialiśmy w placówce została jedna butelka na kilka dezynfekcji. Oszczędnie używają tego płynu.

Ratownicy medyczni podkreślają, że system kwarantann jest nieskuteczny. Nieświadomi wchodzą do pacjentów objętych kwarantanną. Nie ma dość sprzętu i wyposażenia, aby do każdego przypadku ubierać odpowiednie wyposażenie. Nikt tego nie mówi wprost, ale ratownicy nie chcą udzielać pomocy w obawie również o zdrowie swoich rodzin. Nikt nie powinien mieć do nich pretensji. System ratownictwa w obliczu epidemii potrzebuje pilnego wsparcia.

Materiał opublikowaliśmy w czwartek (26.03) w „Głosie Żyrardowa i Okolicy”.

Włodzimierz Szczepański

ostatnie aktualności ‹

Jak oceniasz ten artykuł?

Głosów: 3

  • 2
    BARDZO PRZYDATNY
    BARDZO PRZYDATNY
  • 0
    ZASKAKUJĄCY
    ZASKAKUJĄCY
  • 0
    PRZYDATNY
    PRZYDATNY
  • 0
    OBOJĘTNY
    OBOJĘTNY
  • 0
    NIEPRZYDATNY
    NIEPRZYDATNY
  • 1
    WKURZAJĄCY
    WKURZAJĄCY
  • 0
    BRAK SŁÓW
    BRAK SŁÓW

0Komentarze

dodaj komentarze

Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.

Treść niezgodna z regulaminem została usunięta. System wykrył link w treści i komentarz zostanie dodany po weryfikacji.
Aby dodać komentarz musisz podać wynik
  • Gość
    ~anonim 0 ponad rok temuocena: 100% 

    Pani szuka tego czego nie może znaleźć ,artykuł tendencyjny typu im gorzej tym lepiej

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
tel. 603 755 223 lub napisz kontakt@glossk.pl

KUP eGŁOS

Lider podejmie Lechię Tomaszów Mazowiecki

Pobili kolegę, bo nie chciał pożyczyć kasy

Palestyński inwestor wskazuje na finansowe trupy w...

Żagle na skierniewickim zalewie

Krajobraz pod napięciem. Czy audyt krajobrazowy...

Francuzi inwestują pod Skierniewicami. Głuchów...

Gdzie oddać oponę od traktora? To nie taka prosta...

Kolumbijczycy domagali się wypłaty. Do ubojni...

Pożar auta na parkingu przychodni w Skierniewicach