Czytająca runy: - Tylko powrót do natury nas uratuje

(fot. Włodzimierz Szczepański)

Zlot szeptuch, wiedunek, znachorek w Wielki Szabat został odwołany. Nawet one postanowiły nie igrać z epidemią. Jedna z nich czytająca runy, Katarzyna Miłochna Mikulska tłumaczy, że tylko powrót do natury nas uratuje.

Ostatnie gospodarstwo pod lasem, adres Maków pod Skierniewicami. Na płocie widać plakietki z drewna, na jednej wypalono napis – W Miejskiej Kniei. Obok starej stodoły, pod płotem, liście do słońca wystawia rdestowiec. Mówią na niego polski bambus. Mama Irenka gotuje z niego konfitury. W smaku? Jak rabarbar – ciągnie się, podobnej konsystencji i tak samo delikatny.


– Służby zalecają z nim walczyć, bo to przywleczona roślina, chwast, a my zjadamy dzikusa – śmieje się Katarzyna.

Stara stodoła wśród sosen to siedziba szkoły przetrwania, akademii zielarstwa, uniwersytet pogańskiej magii. Skrywa na słupach podwieszone pęki roślin. Po lewej rząd ław. Na jednej z nich suszy się czosnaczek pospolity. Po prawej posłania wzorem Biskupina. To miejsce zna wiele osób w Polsce. Najlepiej, gdy poszukujący natury sami tutaj trafią.


– Kiedyś nas opisano w „Przekroju”, wówczas zjechało do nas wielu... – Katarzyna szuka w głowie odpowiedniego określenia. – To jest hipsterskie czasopismo i przyjechali do mnie ludzie, dla których pobyt tutaj był, jak odhaczenie punktu na kartce. Wrzucenie fotki na Instagram, a nie przeżycie. Wyjechali zadowoleni, ale ja bardzo się namęczyłam.
 

Pod Skierniewice przyjeżdżają „friki” (zakręceni) z całego kraju – ludzie z miasta złaknieni kontaktu z naturą. Ci, co chcą nauczyć się korzystać z jej darów znajdują ten adres.


– Obserwuję ich zachowania podczas warsztatów. Na początku spieszą się, jak to w mieście, a potem natura robi swoje. Z czasem widzę, że potrzebują czasu, aby pobyć samemu. Chodzą na spacery. Wrażliwość na środowisko jest niezależna od płci – opowiada.


Za stodołą zaczyna się las. Tu prowadzi warsztaty z rękodzieła, uczy rozpoznawania roślin jadalnych. Tutaj podczas kilkudniowego pobytu trzeba zdobyć jedzenie i je ugotować. Bushcraft czy preppering nie polega na codziennym rąbaniu drewna, ale trzeba sobie ugotować, zrobić posłanie, zapewnić ciepło. I mężczyźni musieli się tego nauczyć.


– Te projekt zaczęłam razem z moim byłym partnerem. Na początku w grupie miałam facetów, takich „pudzianów”, co to chcieli sprawdzić się w dziczy – opowiada.

– Kobiety są odporniejsze psychicznie od mężczyzn – mówi.


W ciągu pięciu lat z zajęć „Siedem dni w lesie” zrezygnowało 19 uczestników, w tym tylko dwie kobiety. Katarzyna po doświadczeniach prowadzenia szkoły postanowiła tworzyć grupy tylko dla kobiet.
– W grupie kobiet natychmiast następuje podział ról. Jest przywódczyni, potem osoba, która potrafi żartem rozładować napiętą sytuację. W grupie znajdzie się też ta, którą trzeba się opiekować – opowiada Katarzyna.

Po maturze wyjechała z Makowa na studia. Jedną z pierwszych obserwacji było, że wielu jej znajomych nie umie gotować.


– Nie znali na przykład zupy z lebiody, nie wiedzieli, jak smakuje chrzanowa. Nie znali potraw regionalnych. Z sąsiednim pokojem w akademiku wpadliśmy na pomysł obiadów czwartkowych. – opowiada.


Lista, gdzie w trakcie studiów się udzielała jest długa. Chociażby, jako wolontariusz u Ojców Bonifratrów, bo ziołolecznictwo ciągle ją absorbowało. W ramach współpracy z NGO (organizacjami pozarządowymi) jeździła po całej Polsce. Prowadziła zajęcia edukacyjne i animacyjne.

Sama utrzymywała się na studiach. Wtedy jeszcze myślała, że zostanie w mieście, ale zaczęła się nim męczyć.


– Pośpiech, praca w markecie, gdzie źle traktowano dobrego pracownika... A ja jestem Kaśką upartą. Jak się mi wydaje polecenia, z którymi się nie zgadzam, to nie wykonam swoich zadań z sercem – opowiada.


Zaczęła analizować, co chce robić, szukać, co w niej drzemie. Zawsze wracała do rodzinnego domu, nie tylko miejsca, ale też natury.

Pamiętam ten moment w wynajętym mieszkaniu przy Piotrkowskiej w Łodzi. Otworzyłam oczy i stwierdziłam, że jestem potwornie zmęczona. Za chwilkę miałam pójść do marketu na osiem godzin bezproduktywnej pracy. Analizowałam, ile w tym czasie mogłabym zrobić. Stwierdziłam, że marnuję czas.

W grudniu 2013 napisała wypowiedzenie i wróciła do Makowa. Jej tato wieść przyjął ze spokojem – dobrze.
– A mama... przez cały weekend mi biadoliła. Skąd pieniądze? Jak się utrzymam, a przecież opłaty. A teraz jest moją… księgową – Katarzyna wybucha śmiechem.


8 stycznia 2014 założyła firmę W Miejskiej Kniei. Do rodzinnej miejscowości wróciła na stałe w kwietniu.

– Stwierdziłam, że tutaj zacznę. Z tatą złotą rączką ruszył remont starej stodoły. Tutaj wreszcie mogłam w pełni zrealizować program zbierania i przygotowania potraw z dziko rosnących roślin – opowiada.


A teraz...


– Ludzie do mnie dzwonią i pytają o różne rzeczy. Okazuje się, że zatracili umiejętność przetwarzania żywności. Chcą uciekać z bloków, kupować, gospodarstwa, działki. Tracą pracę, wielu ekonomicznie nie wytrzymuje obecnej sytuacji. Stąd zwracają się do natury, zaczynają interesować dzikimi roślinami jadalnymi. A przy tym szukają duchowości – komentuje.

 

Od kilku lat organizuje zlot szeptuch, wiedunek, znachorek. W tym roku zlot wypadł w Wielki Szabat na przełomie lipca i sierpnia, aby uczcić Święto Plonów. Został jednak odwołany z powodu epidemii.
Katarzyna Miłochna Mikulska czyta runy.


– Idę przez las i widzę gałęzie, szyszki, które układają się w dany symbol. Wiem, co matka-natura chce mi powiedzieć – przekonuje.


Mówi, że jest poganką. W jej ocenie w ludziach budzi się pragnienie powrotu do dawnych zwyczajów i do natury. Zwłaszcza teraz, gdy przyszedł ciężki czas pandemii koronawirusa.

Włodzimierz Szczepański

ostatnie aktualności ‹

Jak oceniasz ten artykuł?

Głosów: 8

  • 7
    BARDZO PRZYDATNY
    BARDZO PRZYDATNY
  • 0
    ZASKAKUJĄCY
    ZASKAKUJĄCY
  • 0
    PRZYDATNY
    PRZYDATNY
  • 0
    OBOJĘTNY
    OBOJĘTNY
  • 0
    NIEPRZYDATNY
    NIEPRZYDATNY
  • 1
    WKURZAJĄCY
    WKURZAJĄCY
  • 0
    BRAK SŁÓW
    BRAK SŁÓW

1Komentarze

dodaj komentarze

Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.

Treść niezgodna z regulaminem została usunięta. System wykrył link w treści i komentarz zostanie dodany po weryfikacji.
Aby dodać komentarz musisz podać wynik
  • Gość
    ~Zyczliwa 1 ponad rok temu

    Po prostu PIEKNIE . Wielu z nas teskni za takim zyciem z Matka Natura. Pani Katarzyno zycze powodzenia i serdecznie pozdrawiam. Zyczliwa

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
tel. 603 755 223 lub napisz kontakt@glossk.pl

KUP eGŁOS

z powiatu

Pobili kolegę, bo nie chciał pożyczyć kasy

Krajobraz pod napięciem. Czy audyt krajobrazowy...

Francuzi inwestują pod Skierniewicami. Głuchów...

Gdzie oddać oponę od traktora? To nie taka prosta...

Kolumbijczycy domagali się wypłaty. Do ubojni...

Powiat skierniewicki stawia na infrastrukturę....

Burmistrz M.Słojewska ma problem. Mieszkańcy...

Zmiany w zarządzie spółki wodnej gminy...

Trwa kwalifikacja wojskowa 2025. Dlaczego lepiej...