Dziś przy drodze w Paprotni, obok dworu, często zwalniają auta. Podróżni z ciekawością przyglądają się odrestaurowanemu budynkowi. (fot. Włodzimierz Szczepański)
Małżeństwo Szulimów uratowało dwór i park przed ruiną. Dziś przy drodze w Paprotni w gm. Sadkowice, obok dworu, często zwalniają auta. Podróżni z ciekawością przyglądają się odrestaurowanemu budynkowi.
– Mieliśmy wręcz wycieczki osób zainteresowanych dworem. Teraz trochę się uspokoiło. Często jednak obserwujemy kierowców, którzy zwalniają, by przyjrzeć się temu co tutaj robimy – przyznaje Małgorzata Szulim i dodaje: – Gdy zastanawialiśmy jeszcze na zakupem jeden z architektów powiedział, że ten budynek stoi tylko siłą woli i nic go nie uratuje. My udowodniliśmy, że można.
Budynek jest charakterystyczny, stoi na niewielkim wzniesieniu i na tle ściany parku prezentuje się naprawdę okazale. Zwłaszcza teraz, gdy przed budynkiem wykarczowany został zapuszczony klomb. Dwór to dzieło małżeństwa z Konstancina.
– Mąż marzył o takim miejscu – śmieje się pani Małgorzata. Z każdą minutą spotkania z pasją opowiada o kolejnych etapach prac w budynku, jak i parku.
Do Szulimów zaszliśmy, jak wielu ciekawskich, przy okazji przejazdu przez okolice. Pani Małgorzata zaprasza do salonu. Na okrągłym stoliku leży wędka.
– Naprawiam dla wnuków. Mamy staw, do którego sąsiad wpuścił karpie – wyjaśnia.
Po chwili zjawia się jej mąż. Kosił trawę w parku.
– Szukałem takiego miejsca. Paprotnia mi odpowiadała, bo tutaj nie ma czworaków, zabudowań gospodarczy, jest za to park, pięciohektarowy, który wreszcie ogarnęliśmy – tłumaczy gospodarz.
– Była tu szkoła, a potem mieszkania. Chociażby ten salon był podzielony na trzy mniejsze pomieszczenia – wspomina.
Najpierw przy dworze stanęła przyczepa kempingowa, w której w weekendy mogli zamieszkać. Zaczęli od wykarczowania w krzakach bzu dojścia do dworu. Po roku prac mogli przenieść się do budynku.
– Musimy przyznać, że mieliśmy bardzo fajną konserwator zabytków. Wszelkie formalności załatwialiśmy u niej. Wiele prac wykonaliśmy sami. Szukaliśmy też rozwiązań, aby obniżyć koszty. Znaleźliśmy też fachowca, który wszystko zrobił w tym budynku. Pochodzi z drugiego końca Polski, ale tak mu się tuta spodobało, że kupił sobie działkę – mówi gospodyni.
Dodaje, że najciekawsze w budynku są piwnice.
– Które też były w fatalnym stanie. Woda lała się po ścianach. W te mury poszło mnóstwo betonu, aby je wzmocnić – opowiada.
Kolejnym etapem prac był park.
– Najgorzej było tutaj przed dworem, bo uczniowie szkoły sadzili na klombie topole. Usunęliśmy je, odsłoniliśmy budynek – mówi.
Śmieją się z pytania, czy we dworze straszy, jak w operze Moniuszki. Zbierali informacje o przeszłości budynku.
– Jedną wzmianką jaką znalazłem to świadectwo homologacji na lokomobila Celińskiego z Paprotni. Budynek może pochodzić z lat 70-tych XIX wieku, ale dwór musiał istnieć tutaj wcześniej. Konserwatorka, która przygotowywała plany rewitalizacji parku, wspominała o rosnącej w pobliżu lipie z 1780 roku. Podobnie rosnące dęby przy kapliczce w rogu parku są znacznie starsze niż park – mówi, a pani Małgorzata żartem wtrąca: – Doprowadziliśmy do stanu jak za dziedzica.
Włodzimierz Szczepański
ostatnie aktualności ‹Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 12
1Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Moja ciotka tam mieszkała. Mieli z wujkiem 2 pokoiki i kuchnię. Jeden pokoik bardzo wąski. Byłam tam może 60 lat temu? Chyba były to mieszkania komunalne. Byli bodajże ostatnimi, wśród jeszcze kilku rodzin lokatorami przed generalnym remontem.
Dziękujemy Wojciech Kardas. Główny fachowiec który go odnowił!
Ostatnie pożegnanie,czyli O tych CO ODESZLI,,Czytając cokolwiek "GŁOS" można zobaczyć różnice ,czyli malutką czcionką nazwiska tych które zapewne widzieliśmyOSTATNI RAZ.NATOMIAST ŻYCZENIA DLA P.ANI MIRG... NA CAŁA STRONĘ .Czy tak wypada ???