– Życie trochę odsunęło mnie od morza, ale wiem, że kiedyś tam wrócę – zapowiada Gosia Stela (fot. arch.)
Miała 22 lata i głowę pełną marzeń, w tym to jedno – o żeglowaniu. Na pokładzie żaglowca Fryderyk Chopin popłynęła dookoła świata. Była jedną z 30-osobowej załogi statku, jedyną skierniewiczanką.
Rejs nieco zweryfikował jej marzenia o pływaniu.
– Nie zdawałam sobie sprawy z tego, co mnie czeka. Byłam przekonana, że będziemy kadrą obsługującą turystów w odwiedzanych portach, bo takie było założenie, by w Roku Chopinowskim mówić o Chopinie, o Polsce, a tu przede wszystkim było życie na statku. Młody człowiek, który niewiele jeszcze w życiu przeżył, doświadczył, zostaje rzucony na głęboką wodę. I to dosłownie – mówi skierniewiczanka.
Przyznaje, że na początku rejsu było jej bardzo trudno – mała przestrzeń na statku, a obok zupełnie obce osoby.
– Chwilami byłam tym przerażona – wspomina.
Szybko przekonała się, że życie na żaglowcu to głównie obowiązki i praca w kuchni oraz na pokładzie. Ustalone 3 wachty oznaczały 4 godziny pracy i 8 godzin przerwy. Był też czas czuwania, ale i czas na odpoczynek.
– Człowiek uczy się tak dużo, w tak krótkim czasie. Do końca wchodzi w środowisko żeglarskie, no i zakochuje się w morzu bez pamięci, w każdym wiaterku, w każdej lince. I jeszcze przyjaźnie, takie na zawsze… – opowiada.
W pierwszych tygodniach rejsu Gosi brakowało na morzu kontaktu z bliskimi na lądzie.
– Nie było zasięgu. Rodziny wiedziały, co u nas się dzieje, bo rejs transmitowany był przez telewizję, ale do nas nic nie docierało, co u rodzin. Jednak po jakimś czasie już ten kontakt nie był potrzebny, człowiek pozostawał sam ze sobą i było mu z tym dobrze.
Stres na morzu jest ogromny, szczególnie w czasie sztormu. – Ciemność, woda, wiatr, świadomość, że muszę wykonać swoje zadania dobrze, bo odpowiadam za moich przyjaciół, a woda to żywioł – opowiada.
Skierniewiczanka przyznaje, że po powrocie z miesięcznego rejsu, musiała nauczyć się od nowa funkcjonować na lądzie.
– Nawet moje łóżko we własnym domu okazało się za szerokie, to na statku było dużo mniejsze. A to, co pozostało do dziś ze szkoły życia na morzu, to ciężka fizyczna praca, której się nie boję i poczucie odpowiedzialności. A… i jeszcze jedno, perfekcyjne mycie podłogi, szorowanie pokładu było niezwykłym wyczynem – śmieje się Gosia. – Po tych 10 latach jeszcze dobrze nie wróciłam… Piękne, zapierające dech w piersiach widoki, niesamowity spokój i morze, które zachwyca o każdej porze dnia. Tęsknię za tym.
Dziś życie odsunęło skierniewiczankę od morza. – Jest rodzina, dzieci, ale wiem, że kiedy moi chłopcy podrosną, wrócę na statek. Chciałabym wrócić tam jako nauczyciel, kadra, członek szkieletu i rozkochiwać młodzież w morzu. Chciałbym też, by moje dzieci przeszły kiedyś podobną szkołę życia pod żaglami – kończy opowieść Gosia Stela.
Jej niezapomniana przygoda
– Za mną wielka przygoda, ale też szkoła życia – walki z samym sobą, pokonywaniem własnych lęków, słabości, ale i odpowiedzialności za siebie i innych – mówi o niezapomnianym rejsie.
W 2010 roku skierniewiczance udało się dostać na pokład żaglowca Fryderyk Chopin. Była jedną z 30-osobowej załogi statku, jedyną skierniewiczanką. Jako studentka turystyki i hotelarstwa w Roku Chopinowskim wzięła udział w konkursie ogłoszonym przez Polską Organizację Turystyczną na nabór załogi żaglowca Fryderyk Chopin w projekcie „Polska pod żaglami”. Kapitanem żaglowca był Andrzej Mendygrał, a cała akcja miała na celu promocję Polski w największych europejskich portach. 90-osobowa grupa młodzieży – studentów z całej Polski zakwalifikowana do rejsu, podzielona została na 3 tury. Gosia wzięła udział w ostatniej.
Przygodę rozpoczęła we Francji. Następnie młodzi Polacy zacumowali do portu w Londynie. W portach tych, na pokładzie żaglowca, odbywały się imprezy towarzyszące – m. in. młodzież biła rekord Guinnessa w tańcu Poloneza, odbywały się pokazy akrobatyczne, taneczne na rejach i inne.
Kilka tygodni po rejsie Chopina z udziałem skierniewiczanki, statek uległ uszkodzeniu.
– Była to smutna wiadomość dla wszystkich. Zintegrowaliśmy się ze statkiem, z kapitanem, załogą. Każde wydarzenie, związane ze statkiem czy szkołą pod żaglami było przez nas śledzone. Zresztą wspomnienie jest wciąż żywe, dlatego wiem, że kiedyś wrócę na statek – zapowiada.
Joanna Młynarczyk
ostatnie aktualności ‹Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 3
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.