Ubiegłoroczny koncert w Kaleniu. Natalya Adamowicz (w środku) w otoczeniu uczniów i gości.
Natalya Adamowicz, gospodyni pałacu w Kaleniu przyznaje, że wciąż uczy się znaczenia uroczystości Bożego Narodzenia i wigilijnego menu. Ze śmiechem przyznaje, że wyzwaniem dla niej jest, przygotowanie 12 dań. Uczyła się ich od mieszkanek wsi.
Pierwszy raz Boże Narodzenie świętowała w 2005 roku. Wcześniej znała je z relacji w telewizji.
– Obchodziłam je w Sopocie u rodziny mojego męża. To było fantastyczne. Niby totalny chaos, bo prezenty, ciągle coś, wszyscy śpiewali piosenki, jak się okazało to były kolędy, a tymczasem każdy znał swoją rolę i w odpowiednim momencie wchodził. Nikt do niczego nie zmuszał. Tak powinno funkcjonować wielonarodowe państwo. Byłam zauroczona tym, co ujrzałam – mówi.
W takim państwie urodziła się i dorastała, ale obydwa kraje odbiegały od jej wyobrażeń dobrego funkcjonowania. Urodziła się w Związku Radzieckim, a po jego rozpadzie dorastała już w Uzbekistanie.
– W moim dzieciństwie obchodziliśmy choinkę przez cały grudzień. To były uroczystości z okazji przyjścia Dziadka Mroza i jego wnuczki Śnieżynki. Dla dziecka to było fantastyczne przeżycie. To zeświecczona wersja Bożego Narodzenia. Rodziny dostawały od instytucji państwa bilety. Ojciec mnie zaprowadzał do teatru, czy też do cyrku na uroczystości związane z tym tematem – opowiada.
Katolickie Boże Narodzenie znała z migawek telewizyjnych. Były też święta prawosławne w styczniu, ale w Uzbekistanie (i wielu innych republikach muzułmańskich) najważniejsze to 21 marca.
Skrót artykułu…
Ten temat w „Głosie” z 17 grudnia, który można kupić TUTAJ.
Włodzimierz Szczepański
ostatnie aktualności ‹Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 9
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.