Bariery są tylko głowie. Kinga Ptaszek pokazuje, że można je przełamać (fot. Archiwum Kingi Ptaszek)
– Bramkarz musi być trochę szalony. No trochę jestem – przyznaje Kinga Ptaszek. Pochodzi z małej wsi w gminie Sadkowice, ale coraz bardziej znana jest poza rodzinną gminą. Coraz więcej osób też o niej mówi z uznaniem. Za jej sukcesem kryje się wiele pracy, nawet w święta, nie odpuści. Będą treningi.
Wieści o karierze Kingi śledzone są przez jej byłą szkołę. Radosław Kowalczyk, nauczyciel, trener z Zespołu Szkół w Sadkowicach wspomina: – Kinga to była absolutna perełka, która trafiła się nam na samym początku funkcjonowania klubu LUKS. Ona jest znana w naszym środowisku, rozpoznawalna. Wpływa motywująco. Pamiętam miny chłopaków, gdy przyszła na trening i musieli jej sprostać. Była jedyną dziewczyną w drużynie. Ona również musiała przełamać barierę w głowie. Przed pierwszym treningiem spytała z obawą, gdzie będzie się przebierać. Zapewniłem, że wszystko zorganizujemy dla niej. Obecnie można wszystko, są możliwości rozwoju. Ograniczenia istnieją tylko w naszych głowach. Przykład Kingi pokazuje, że można je przełamać.
Z informacją o sukcesie UKS SMS Łódź, w którym gra Kinga zadzwonił do nas Marcin Sęczek, trener Akademii Piłkarskiej w Sadkowicach. Bohaterką turnieju była Kinga Ptaszek. Dzięki dwóm wybronionym przez nią strzałom łodzianki zostały w swoimi debiucie Mistrzyniami Polski w Futsalu (piłce halowej) w kategorii U18 kobiet! Kinga Ptaszek została wybrana najlepszą bramkarką turnieju.
– Do domu przyjadę tuż przed świętami. Rzadko jeżdżę. Nie mam kiedy. Mamy treningi, a w weekendy mecze – mówi Kinga.
Ma zmęczony głos. Umówiliśmy się na rozmowę późnym wieczorem po treningach. Pochodzi z Celinowa z małej wsi.
W przerwie na pewno pojadę sobie na rowerze nad staw w Szczukach. Jeżdżę tam, gdy chcę posiedzieć i pomyśleć. Chcę odpocząć psychicznie. Może zdołam obejrzeć jakiś serial.
Zaczynała od gry na podwórku ze starszym bratem. W podstawówce jej umiejętności zauważył nauczyciel Radosław Kowalczyk. Wówczas w LUKS Sadkowice byli sami chłopcy.
``
fot. Wioletta Wietska/Archiwum Kingi Ptaszek
– Gdy przyszłam na pierwszy trening widziałam, że niektórzy byli zdziwieni. Wkrótce ponownie, gdy pokazałam, że nie dam sobie odebrać piłki. Wielu wspominam ciepło, bo nie tylko przyjęli mnie pozytywnie, ale wspierali w drużynie. Nie czułam się tam gorsza – opowiada Kinga.
Tata nie chciał mnie puścić. Bał się, jak to rodzic. Trener z Sadkowic, pan Radosław porozmawiał z tatą. Namówił go. Bliscy mnie teraz wspierają.
Kinga przyznaje, że początki w Łodzi były ciężkie. Dziewczyny z drużyny traktowały ją z dystansem
– Musiałam zapracować na swoją pozycję. Najpierw byłam napastnikiem, ale zawsze było tak, że w razie konieczność stawałam na bramce. W końcu, gdy koleżanka doznała kontuzji zostałam już na stałe. Podoba mi się gra na tej pozycji. Bramkarz nie może być normalny, musi być trochę szalony. No trochę jestem – mówi i dodaje: – Gra na bramce wymaga ciągłego myślenia, przewidywania przeciwnika.
Przed wyjazdem na święta spodziewa się od trenera listy ćwiczeń do wykonania. Ale...W te święta nie może zabraknąć dania, które się z nimi kojarzą.
– Pierogów babci Janiny. Zawsze robiła na święta. Wiem, że tęskni – Kinga mówi z przekonaniem.
Włodzimierz Szczepański
ostatnie aktualności ‹Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 23
4Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Kinia oby tak dalej ! Samych sukcesów ! Pokaż wszystkim na co Cię stać !
GRATULACJE
Gratuluję pasji i konsekwencji :) Życzę następnych wspaniałych sukcesów :)
Najbardziej " męska " z zawodniczek polskich drużyn kobiecej piłki nożnej.