Część z nich schronienie otrzymało w hali ośrodka sportu rekreacji, część w pozostałych miejscach kwaterunkowych przygotowanych przez miasto.

Autobusy z uchodźcami dotarły do Skierniewic w niedzielę (6.03) po godzinie 20. Zgodnie z zapowiedziami służb wojewody, spodziewano się nawet 350 osób. Wiele kobiet na rękach miała niemowlęta, kilka osób przepraszała, że ma ze sobą psa, czy kota – tłumaczyli, że nie mogli zostawić zwierząt w domach, które, w każdej chwili mogą runąć pod rosyjskimi pociskami. Mówili: -- Charkowa już nie ma. Putin zamienił nasze życie w gruz, ale wrócimy i odbudujemy nasze miasto.

Wszyscy Ukraińcy przed zakwaterowaniem zostali spisani, przetestowani na obecność koronawirusa. W przyjęciu uchodźców wzięli udział wolontariusze – osoby, które znają język rosyjski lub zwyczajnie – chciały pomóc, mundurowi, ochotnicy z OSP w Skierniewicach, strażacy z KMP w Skierniewicach, policjanci z miejscowej komendy, żołnierze wojsk terytorialnych, medycy, urzędnicy, szefowie miejskich spółek, dyrektorzy szkół, urzędnicy, pracownicy naukowi…

Z najnowszych danych rządu wynika, że w Polsce jest już milion ukraińskich uchodźców, uciekających przed wojną. Do Skierniewic, jak zapowiada wojewoda, trafić może nawet 1 000 uchodźców.

-- To dla nas ogromny wysiłek i wyzwanie logistyczne, ale to też nasz obowiązek. Nikt z nas nie chciałby znaleźć się w podobnej sytuacji, być zmuszonym do opuszczenia domu. To dla nas wielki egzamin z człowieczeństwa – mówi prezydent Skierniewic Krzysztof Jażdżyk.