Szczury, pijackie burdy, śmietnik – a ja na to wszystko muszę patrzeć. Piękny widok z okna, nieprawdaż?! – denerwuje się skierniewiczanka. – Prosiłam o pomoc straż miejską, ale tu nie ma kogo karać, bo Mszczonowska 23 to pustostan i do tego kwestie własności niepewne – dodaje.
Straż miejska musiałaby karać właściciela, ale w gruncie rzeczy również Skierniewicką Spółdzielnię Mieszkaniową, do której w części (1/3) należy ziemia, na której posadowiony jest pawilon. Prezes Krzysztof Tułacz przypomina – kodeks cywilny precyzuje, że budynek przynależy do gruntu, tyle, że ten budynek do nas nigdy nie należał.
– W poniedziałek znów byli strażnicy, ale co z tego? To nienormalna sytuacja. Może ktoś z tym zrobi porządek, jak tynk lub np. fragment dachu spadnie komuś na głowę. Proszę zobaczyć ktoś powiesił karteczki, by nie parkować, bo budynek stwarza zagrożenie – irytuje się czytelniczka.
Niemal dekadę temu PSS Skierniewice praktycznie przestała istnieć, majątek przejmowany za długi trafiał na licytację komornicze, bądź zostawał u wierzycieli.
Dziś przykrym wspomnieniem po spektakularnym upadku jest budynek przy ul. Mszczonowskiej 23. Pawilon przejęło miasto za długi (zaległe podatki), udziały w nieruchomości ma również Skierniewicka Spółdzielnia Mieszkaniowa. W minionym roku na dachu trzeba było wykarczować młode brzózki, który zapuściły na budynku korzenie.
– Budynek jest do zbiórki. Wiem, że miasto sprzedało nieruchomość, ale osobiście nie zazdroszczę nowemu właścicielowi, bo przecież w części pawilon stoi na naszej ziemi – mówi Krzysztof Tułacz, prezes SSM. Zastrzega jednak, że spółdzielnia nie ponosi odpowiedzialności za bałagan, który panuje na nieruchomości. Przypomina, że w minionym roku samorząd podjął działania, które kazały sądzić, że przymierza się do zrobienia porządku, bądź co bądź w niemal ścisłym centrum Skierniewic. Pod obrady rady miasta trafił projekt uchwały w sprawie zamiany nieruchomości między miastem a spółdzielnią.
– Wystąpiliśmy do miasta z propozycją – my przekażemy ziemię pod pawilonem, w zamian dostaniemy grunt z budynkiem dawnej hydroforni i kotłowni miejskiej. Obiekt wyburzymy i zorganizujemy parking, w sumie jakieś 20 miejsc – mówi prezes SSM.
Rada miasta uchwałę podjęła, ale do zamian nigdy nie doszło. Do sprzedaży nieruchomości przy ulicy Mszczonowskiej i owszem. Samorząd uznał, że wartość nieruchomości, którą dysponuje SSM jest nieporównywalnie niska w stosunku do majątku, którym jest zainteresowana. Zażądał więc dopłaty 50 tys. złotych.
– Z punktu widzenia interesów wspólnoty, którą zarządzam, to było rozwiązanie nie do przyjęcia – mówi Tułacz.
Smaczku sprawie dodaje fakt, że SSM płaci miastu podatek od nieruchomości, którym praktycznie nie dysponuje. W tej sytuacji mogłaby nawet wystawić rachunek za dzierżawę gruntu.
Dziś stanowiska, mimo wspomnianej uchwały, o tyle trudniej zbliżyć, że – jak udaje nam się potwierdzić w geodezji – nieruchomość obciążoną problemem udało się zbyć.
Co z syfem w centrum miasta? Ratusz zapowiada, że zobliguje właściciela do uporządkowania terenu.
Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 16
1Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Jak zwykle nie widomo kto za co odpowiada a ludzie patrzą na tą ruderę ,,super wizytówka naszego miasta"