(Fot. Archiwum domowe)
Od dziesięciu lat Marta Pianko walczy. Najpierw o męża, potem syna, a teraz o swoje życie. tymczasem ona tylko się śmieje i mówi, że jej pobyt na onkologii, to chwilowa skucha w leczeniu i już marzy o powrocie do normalnego życia i do rodzinnych wędrówek. Jej zmagania obserwuje setki osób, bo Marta to chodząca motywacja. Przylgnął do niej pseudonim – Wilczyca.
– Powinno być lwica – śmieje się Marta i dodaje: – Kiedyś w trudnych chwilach, pożaliłam się, że jestem, jak wilczyca walcząca o swoje stado i tak do mnie przylgnęło.
Jej mąż się z tym określeniem zgadza. Marta o Marku mówi , że jest medycznym cudem.
– Marka poznałam po powrocie z rocznego pobytu w Australii. Planowałam krótki pobyt w Polsce i powrót na Antypody, to absolutnie obłędne miejsce. Zabiorę tam jeszcze wszystkich moich bliskich – opowiada.
Marta Pianko pochodzi z Żyrardowa, kończyła „czerwoniak”. Mówi silny głosem, nie jak osoba osłabiona po chemii. Tryska przy tym optymizmem.
Bój o męża
– Rok po ślubie u męża zdiagnozowano ostrą białaczkę dwu-fenotypową. Zabraliśmy się za nią. Najpierw poznaliśmy, z jakim wrogiem mamy do czynienia. Miał niezwykle rzadki przypadek. Tylko pięć podobnych przypadków w Europie. Zamiast załamywać ręce, zaczęliśmy szukać rozwiązań. Jesteśmy przykładem, że nie można się poddawać. Nie dawać się zwodzić, w końcu znaleźliśmy eksperymentalną metodę – podkreśla.
Szanse na przeżycie były bardzo małe. Rok w szpitalu, ciągła chemio- i radioterapia. Były trudne chwile. Stracili jednego dawcę szpiku, w ostatniej chwili znaleziono w Niemczech innego – udany przeszczep szpiku. Cieszyli się każdą chwilą. Kupili używany samochód terenowy. Kilka przeróbek i ruszyli w drogę. Rewolucją w ich życiu było pojawienie się Ignasia.
Zmagania o synka
– Urodził się z zespołem wad genetycznych. Wadą serduszka obustronnym znacznym niedosłuchem, obniżonym napięciem mięśniowym. Od pierwszych dni zaczęliśmy walkę o jego życie. Bój trwa. Ignaś ma postępująca zaćmę, autyzm i guza mózgu. Lekarze przymierzali się do operacji, gdy miał trzy lata, ale uznali, że ryzyko jest zbyt duże. Nie unikniemy jej. To wisi nad nami, jak miecz – mówi Marta.
– Poświęcić się. Nie lubię tego słowa – komentuje w zamyśleniu.
Ona od zawsze pracowała, w marketingu. Jeszcze tydzień temu była w firmie. Wspierają ją.
– Mimo tych trudności. Jeździliśmy z mężem i Ignasiem na wyprawy. Spanie w namiocie, na dachu samochodu, kontakt z naturą, to są chwile, które celebrujemy. Zabraliśmy Ignasia w podróż po Europie. Ma absolutną fiksację na punkcie mostów. Pokazaliśmy mu wiele z nich. To była taka wyprawa tylko dla niego, tuż przed pójściem do szkoły i na osłodę nowej sytuacji, pojawienia się siostry – wspomina Marta.
Maja ma niespełna dwa latka. Pokazuje czasem charakterek. Potrafi się kłócić, w swoim języku. Ignaś zaczął mówić dopiero w wieku sześciu lat po intensywnej terapii logopedycznej.
– Nasze dzieci są wspaniałe, radosne, otwarte do ludzi. Staraliśmy się do nich dużo uśmiechać, chociaż czasami był to śmiech przez łzy. Nigdy nie daliśmy Ignasiowi odczuć, jak bardzo boimy się o niego – wyznaje jego mama.
Synka nie mogła karmić piersią. Ściągał pokarm i karmiła butelką. Nie było takiego problemu z Mają. Karmiła córkę piersią półtora roku i właśnie podczas karmienia w lutym 2019 wyczuła guzek. Nie zwlekała ze zgłoszeniem się do lekarza.
Kolejne starcie – o siebie
– Zaawansowany rak piesi – III stadium, przedostatnie z nieoperacyjnym guzem o najgorszym podtypie – trójujemnym – wylicza.
Czeka ją intensywne chemioterapia, radykalna mastektomia, radioterapia, rehabilitacja. Pojawiło się światło w tunelu i leczenie, które może wydłużyć jej życie. Wiąże się ono z dużymi kosztami. Immunoterapia przy trójujemnym typie raka piersi nie jest jeszcze w pełni osiągalna w Polsce, wiele badań jest dopiero w fazie eksperymentalnej.
– To jest ten rodzaj raka piersi, który po pierwszej fazie powraca. Jestem pod opieką Centrum Onkologii, mam wspaniałą lekarz prowadzącą, wszystko aby pokonać chorobę – mówi.
Wykrycie raka zmieniło wszystko. Plany trzeba podporządkować chemioterapii. Zapewnia, że pojadą na kolejną wyprawę, czeka Armenia i inne wspaniałe miejsca.
Jej profil społecznościowy śledzi setki osób. Trwa zbiórka na Fundacji „się pomaga”. A Marta cieszy się, że środki będą nie tylko na jej leczenie, ale to, co zostanie przeznaczone na leczenie i terapię Ignasia. Suma rośnie w ekspresowym tempie. Marta podzieliła się swoją radością i wdzięcznością na profilu. Nie wszyscy zrozumieli, że „zostanie” po niej dla synka.
– Proszę zdementować, ja się nie wybieram jeszcze na drugą stronę – Marta Pianko wybucha śmiechem. – Walczę dalej! Nie wiem, jak długo pobędę w szpitalu, bo do opanowania są następstwa gorączki neutropenicznej. Już wyobrażam sobie moment wyjścia, chociaż szczególnie się z tej okazji nie ubiorę. Wybiegnę ze szpitala. Najchętniej wybiegnę w dresach.
Włodzimierz Szczepański
ostatnie aktualności ‹Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 27
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Marta - super dziewczyna! pokonała tyle nieszczęść, pokona i to wstrętne raczysko! Ta historia musi mieć happy end!
Marta to mama Ignasia z którym do klasy chodzi mój Maks :) Tak pozytywnej ciepłej osoby dawno nie poznałam. Wierzę w to że wspólnie możemy jej pomóc. #Się Pomaga