Krzysztof Tułacz, prezes SSM rozkłada ręce. – Niech pan Marian porozmawia z sąsiadem i przemówi mu do rozsądku – mówi. (Fot. Sławomir Burzyński)
Mieszkaniec ulicy Wagnera jest inwalidą i dopomina się o indywidualne miejsce do parkowania, bo zajmuje je inny inwalida. Z kolei przy ulicy Iwaszkiewicza mieszkańcom nie podoba się, że inwalida stawia samochód na „zwykłym” parkingu. – Niech sąsiedzi dogadują się ze sobą – słyszymy w spółdzielni mieszkaniowej.
Marian Krupiński z ulicy Wagnera, inwalida pierwszej grupy, miał problem z zaparkowaniem swojego lanosa pod samą klatką schodową, bo zazwyczaj wszystkie miejsca postojowe są tam zajęte, a miejsca parkingowe dla inwalidy wyznaczono po przeciwnej stronie bloku. Poruszającemu się z trudem mężczyźnie to nie pasowało i Skierniewicka Spółdzielnia Mieszkaniową urządziła mu upragniony parking dla inwalidy tuż pod klatką.
– Miejsce zrobiono wyjątkowo dla mnie, ale co z tego. W bloku mieszka inny inwalida i stawia tu swój samochód, choć może chodzić i nie musi parkować pod moją klatką – narzeka Marian Krupiński i teraz dopomina się od spółdzielni, by miejsce dla inwalidy pod klatką schodową było na jego nazwisko.
– To niemożliwe, tamten inwalida też ma kartę parkingową i ma prawo parkować na miejscu do tego przeznaczonym. Niech pan Marian porozmawia z sąsiadem i przemówi mu do rozsądku. My za niego nie będziemy pilnować miejsca, skoro sąsiedzi robią mu na złość – mówi Krzysztof Tułacz, prezes SSM, choć rozumie pretensje pana Mariana. – Na osiedlu jest co prawda jedno indywidualne miejsce dla konkretnego inwalidy, ale na terenie miejskim, nie spółdzielni – dodaje.
Sąsiedzkie animozje dają znać także w jednym z bloków przy ulicy Iwaszkiewicza. Tam z kolei inwalida nie zawsze korzysta z wyznaczonego miejsca, tylko stawia samochód na „zwykłym” parkingu, bo ma bliżej do domu. Sąsiadów to drażni.
– Zajmuje nam miejsce, a ma swój parking, tylko nieco dalej – słyszymy.
W spółdzielni mieszkaniowej wyjaśniają, że miejsca dla inwalidy – maksymalnie po dwa na blok – wyznaczane są na skraju parkingu, a nie pod konkretną klatką schodową.
– W tym przypadku sąsiedzi też powinni dogadać się między sobą, bo nikt nie zmusi niepełnosprawnego, by parkował tylko na miejscu dla inwalidy.
Sławomir Burzyński
ostatnie aktualności ‹Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 2
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Odnośnie inwalidy z Iwaszkiewicza pomyślcie mili sąsiedzi tej osoby ma parkować na parkingu oznaczonym dla inwalidy po to by inni mieszkańcy byli zadowoleni a czy pomyśleliście że dla osoby niepełnosprawnej "nieco dalej" jest bardzo dużo.
Przykre to życie na tym padole. Bez porozumienia ponad podziałami. Nie rozumiem stwierdzenia, że miasto przypisuje miejsce postojowe danej niepełnosprawnej osobie, a spółdzielnia już tego nie może. Kpiny jakieś. Proponuję też kierować się stara zasadą - nie czyń drugiemu, co Tobie niemiłe, bo ten pan z kartą parkingową mniej "dysfunkcyjny" niech pomyśli, że on kiedyś też będzie bardziej czegoś potrzebował i los zaśmieje mu się prosto w twarz. Pomijam fakt że zdrowi na ciele, choć niekoniecznie na umyśle, parkują w miejscach do tego nie przeznaczonych, nawet na miejscach dla nich nieprzeznaczonych (czyt. niebieska koperta) byle tylko najbliżej celu! Gdyby tylko można było wjechać autem do sklepu...ach!
Może pomóc mediacja wyszkolonego negocjatora z policji.