(Fot. Włodzimierz Szczepański)
Sprawa jest oczywista, zgodna z prawem. A jednak zmusza do zadania pytania za Jerzym Sodosiem, lokatorem bloku przy ul. Ossowskiego w Żyrardowie: – Gdzie tutaj jest sprawiedliwość?
W salonie na stoliku stoi szklanka z herbatą, obok stos tabletek, a za szyby spogląda z portretu generał Fieldorf „Nil”. Jeden z żołnierzy wyklętych.
– To dla mnie ważna osoba. Wielki człowiek, jak też Pilecki – opowiada Jerzy Sodoś.
Gdy się dłużej porozmawia z lokatorem, nie trudno się domyśleć, dlaczego te osoby są jego bohaterami.
– Bo jak za komuny byliśmy okradani, tak teraz nic się nie zmieniło. Chciałem w swojej sprawie złożyć zawiadomienie do prokuratury – dodaje.
Przynosi dokumenty. Jeden z nich jest już mocno pożółkły. Z grudnia 1959 roku. Litery charakterystyczne, wystukane na maszynie do pisania. „Przydział mieszkania pracowniczego”.
Jerzy Sodoś to typowy żyrardowski życiorys. Na początku lat 50-tych zaczął pracować w Zakładach Przemysłu Pończoszniczego w Żyrardowie .Kiedy w zakładzie pojawiła się wieść o budowie bloku dla pracowniczego to i on przystał do tego pomysłu.
– Wcześniej mieszkałem na Haberlaku przy ulicy 1 Maja. W pokoju 20 metrów kwadratowych żyło pięć osób. No cóż, warunki po wojnie były, jakie były – ucina wspomnienia.
Jednak to nie tylko zakład budował.
– To my! Musieliśmy zadeklarować swój udział w budowie. Szpadlami kopaliśmy fundamenty. Po godzinach pracowaliśmy. Z zakładu szliśmy tutaj. Pomagaliśmy wznosić mury, a potem pracowaliśmy przy hydraulice, czy też elektrykę. Zrzekaliśmy się trzynastek, wszystko na mieszkanie – wspomina.
Wkrótce musiał iść do wojska, wówczas był przymusowy nabór. W grudniu 1959, przed świętami, przyjechał do Żyrardowa.
– Mama czekała na mnie pod zakładem. Stamtąd poszliśmy już mieszkać w tym bloku – opowiada.
W latach 60-tych mieszkanie przeszło pod zasoby miasta. Nikt z mieszkańców nie został wówczas właścicielem.
Jerzy Sodoś po latach postanowił, że też chce zostać właścicielem. W 2018 roku miasta zaproponowało wykup mieszkania. Przysługiwała mu znaczna bonifikata. W przesłanym przez urząd piśmie lokator miał do zapłaty (w pierwszym wariancie przed aktem notarialnym) 19 652, 22 zł.
W kwietniu 2019 roku dostał kolejne pismo. Czytamy w nim, że z uwagi na rezygnację przez niego z wykupu zbiorowego na indywidualny wysokość bonifikaty zmniejszyła się do 80 proc. i do zapłaty miał 32 256, 72 zł. W obu pismach widać też inne warianty wykupu za ok. 10 tys. zł.
– To jednak już mi nie chodzi o kwoty. Muszę wykupić mieszkanie, które już wcześniej zapłaciliśmy własną pracą, pieniędzmi. Nie rozumiem, dlaczego już na początku, w latach 60-tych nas nie uwłaszczono. Później też nie. Gdzie tutaj sprawiedliwość? – pyta Sodoś.
Artykuł opublikowany (6.02) w "Głosie Żyrardowa i Okolicy".
Włodzimierz Szczepański
ostatnie aktualności ‹Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 11
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Wspierał zbrodniarzy komunistycznych typu syn płk. NKWD Aleksander Kwaśniewski żydowskiego pochodzenia budując w czynie więc czemu dziwi się dzisiejszej rzeczywistości jeżeli pracował dla ludzi , którzy dzisiaj domagają się tylko wydłużenia wieku emerytalnego dla ciężko pracujących, prywatyzacji służby zdrowia i przywrócenia wysokich świadczeń i przywilejów dla mundurowych zbrodniarzy PRL i funkcjonariuszom Służby Bezpieczeństwa PRL.
Pomagał budować, dlatego dostał mieszkanie szybko, inni musieli czekać po kilkanaście lat. Nie wykupił a teraz zdziwiony. A byłby właścicielem za ułamek wartości. Wiele osób nie wykupiło,bo myśleli że dostaną za darmo.
Dostał przydział z marszu na to mieszkanie. Nie musiał czekać latami ani pewnie wpłacać wkładu. Więc nie rozumiem pretensji.