społeczeństwo

  wydrukuj podstronę do DRUKUJ13 czerwca 2020 | 12:32 komentarzy 1
Teraz rzuca się na wzburzone morze. Dosłownie

(fot. Archiwum)

Justyna Meszka, skierniewiczanka przez lata marzyła, aby schudnąć. Długo sobie tłumaczyła, że otyłość to jej genetyczny bagaż. Mama, ciocia, babcia… Wszystkie z nadwagą! Czy ze „złymi genami” można skutecznie walczyć? Jest na to pięknym dowodem. Wraz z ciałem odmieniła swoje życie. To historia nie tylko dla kobiet, a może przede wszystkim dla was, panowie!

Po liceum zrobiła rok przerwy, aby pomyśleć, co chce robić w życiu. Marzyła, by iść do szkoły wojskowej, wybrała bezpiecznie – studia z finansów i bankowości. Potem już konsekwentnie obierała bezpieczne kierunki – po studiach praca w biurze spółki budowlanej a potem zatrudnienie w korpo, w centrali banku w Warszawie. Z okresu pierwszej pracy na etacie, podczas studiów, zachowała zdjęcie. Naprawdę trudno ją poznać.

2003. Pierwsze próby. – Moja wiedza o odżywianiu była prawie zerowa, do tego stopnia, że kiedy zapisałem się na pierwszy w życiu aerobik, poszłam tam z coca colą – opowiada.

Próbowała różnych diet. Efekt? Zawsze taki sam. Po chwilowym spadku wagi, powrót do pierwotnej. Siedzący tryb życia, codzienne dojazdy do stolicy (2-3 godziny spędzone w pociągu) nie sprzyjały chudnięciu.

– W 2010 na poważnie postanowiłam zmienić swoje życie. Zapisałam się na siłownię. Kupiłam tylko zdrową żywność. Pierwsze efekty były zadowalające, ale potem to samo – mówi.


Mówi, że popełniała proste błędy, które uniemożliwiały trwałe zrzucenie wagi.

– Głodówkami i forsownym trenowaniem straciłam na wadzę, ale nie wiedziałam, że przy okazji niszczę też mięśnie. Pomógł mi całkowity przypadek. Na zakupach w centrum handlowym w Warszawie, zaczepiła mnie kobieta, która zaprosiła na pomiar tkanki tłuszczowej – opowiada.

2011. Pod okiem Miriam Justyna zaczęła wprowadzać w życie zmiany. Trenowała i dobrze jadła. Jej ciało zaczęło się zmieniać: miejsce tłuszczu zajmowały mięśnie. Zmieniły się obwody jej ciała i odzyskała energię. Opowiada: – Mimo, że jak na kobietę nadal ważę sporo, to z zadowoleniem patrzę, jak dziś wygląda mój brzuch. Odżywianie a nie odchudzanie to jest metoda na sukces – przekonuje.



2013. Najważniejsze w jej życiu były zmiany niewidoczne. Na jednym ze zdjęć Justyna stoi – kilkadziesiąt metrów nad ziemią – na platformie dźwigu. Przygotowuje się.

– Chciałam to zrobić – skoczyć na bungee i zrobiłam to. Marzy mi się jeszcze skok na spadochronie – dodaje z pewnością siebie.
Pod okiem trenerów odżywiania w Polsce, jak i ekspertów zza granicy – Dawida Hebera, Louisa Ignarro, zrobiła kurs trenera odżywiania.

– Przy ulicy Pomologicznej w Skierniewicach wynajęłam pomieszczenie i zaczęłam sama prowadzić grupę wsparcia. Występować przed ludźmi, co też było dla mnie kolejnym dużym wyzwaniem!

2014. Niesamowita euforia z otwarcia własnego klubu przerodziła się w zmartwienie. Odnowiła się kontuzja kręgosłupa.

– Nie dość, że spadłam z drzewa i ze schodów, to powrócił uraz z dzieciństwa. Trenowałam judo ze starszym i cięższym kolegą, plecy i biodro nie wytrzymały – wspomina.
Zaczęła się wędrówka po lekarzach i szpitalach. Straszyli operacją. W końcu znalazł się specjalista, który zalecił odpowiednie ćwiczenia.

– Pracowałam wtedy na etacie w banku. Moim klubem zajmowała się siostra. Szybko zauważyłam – skoro przy ułamku swojego zaangażowania, zatrudniając zastępcę, mam większe dochody niż w banku, to dlaczego nie poświęcić się temu całkowicie – opowiada.


Rzuciła korpo. Zajęła się prowadzeniu własnej firmy.

– Widać praca biurowa mi nie służyła, bo problem z kręgosłupem się zmniejszył – wybucha śmiechem.


2015. Wystartowała w triathlonie. Najpierw niewielkim w Rawie Mazowieckiej, tydzień później w Gdyni, w pierwszym w Polsce tzw. Ironmanie.
– Dzień przed startem mogliśmy sprawdzić trasę pływacką. Boję się wody. Wśród morskich fal straciłam orientację. Ratownik musiał mnie ściągać w połowie trasy. To była porażka. Ale następnego dnia stanęłam na plaży, weszłam do wody i pokonałam trasę. To był najważniejszy test dla mojej głowy – wyznaje.


2016. Intensywne treningi uzależniają. Bieganie, pływanie, jazda na rowerze i… boks. Justyna zaczęła też morsować.

– Trenowaliśmy w plenerze. W pewnym momencie grupa weszła do wody, tylko ja jedna i trener staliśmy na brzegu. On wtedy zapytał – Justa, kto ja kto, ale ty nie wejdziesz? Minutę później byłam w wodzie. Nie lubię zimna, ale satysfakcja z przełamania tej bariery jest ogromna – mówi.

2017. Na swej drodze spotkała Tomasza Rochmińskiego, byłego szefa skierniewickiej drogówki i nauczyciela – Tomasza Chadamika, prezesa skierniewickiego PTTK.

– Zaprosili mnie do pomocy w organizowaniu skierniewickiego triathlonu. Przedstawiłam im moją wizję imprezy z większą pompą, z dodatkową ofertą dla całych rodzin oraz imprezą Duathlon KIDS. Zaakceptowali. Ja mało pewna siebie introwertyczka zostałam współorganizatorką! – wspomina niemal z euforią.

2019. W połowie roku chciała wystartować w kolejnych zawodach, ale przeszkodziła w tym kolejna poważna kontuzja.

– Pierwszy raz w życiu pojechałam na narty. Szybko załapałam. Czwartego dnia, już przed wyjazdem wyłożyłam się. Ze szpitala wyszłam w gipsie – pęknięta łękotka, prawie zerwane więzadło krzyżowe przednie, w rzepce brakuje dwóch milimetrów kości, nabawiłam się też kilku innych urazów – opowiada. – Moje kolano podczas marcowego wypadku uratowały mocne mięśnie nóg, w przeciwnym razie czekałaby mnie pilna operacja. Ale 3 tygodnie po zdjęciu gipsu wróciłam na rower, gdzie po 3 miesiącach i rehabilitacji przejechałam pierwszą setkę.

2020 W maju na facebooku pochwaliła się, pierwszą przejechaną setką w tym sezonie. Biegać jeszcze nie powinna. Podkreśla słowo – jeszcze…bo czasami pozwala sobie na „grzech”.


– A mówiłam, że w czerwcu 2017 roku przejechałam Litwę rowerem? 1 160 km na rowerze w 10 dni? To był spontaniczny wypad trójki miłośników sakwiarstwa. Wyjazd był dla mnie nowym doświadczeniem i treningiem przed kolejnym startem w Gdyni w Ironmanie. Teraz marzy mi się podobna trasa po Polsce. Może w tym roku, wzdłuż Wybrzeża? – zastanawia się głośno.

Włodzimierz Szczepański

ostatnie aktualności ‹

Jak oceniasz ten artykuł?

Głosów: 11

  • 8
    BARDZO PRZYDATNY
    BARDZO PRZYDATNY
  • 1
    ZASKAKUJĄCY
    ZASKAKUJĄCY
  • 1
    PRZYDATNY
    PRZYDATNY
  • 0
    OBOJĘTNY
    OBOJĘTNY
  • 0
    NIEPRZYDATNY
    NIEPRZYDATNY
  • 1
    WKURZAJĄCY
    WKURZAJĄCY
  • 0
    BRAK SŁÓW
    BRAK SŁÓW

1Komentarze

dodaj komentarze

Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.

Treść niezgodna z regulaminem została usunięta. System wykrył link w treści i komentarz zostanie dodany po weryfikacji.
Aby dodać komentarz musisz podać wynik
  • Gość
    ~Jarek - kier 1 ponad rok temu

    Podziwiam i życzę sukcesów

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
tel. 603 755 223 lub napisz kontakt@glossk.pl

KUP eGŁOS

Papież Franciszek nie żyje

Lider podejmie Lechię Tomaszów Mazowiecki

Pobili kolegę, bo nie chciał pożyczyć kasy

Palestyński inwestor wskazuje na finansowe trupy w...

Żagle na skierniewickim zalewie

Krajobraz pod napięciem. Czy audyt krajobrazowy...

Francuzi inwestują pod Skierniewicami. Głuchów...

Gdzie oddać oponę od traktora? To nie taka prosta...

Kolumbijczycy domagali się wypłaty. Do ubojni...