Pani Zosia miała wtedy 16 lat, ale do dziś pamięta te tłumy, które nawiedzały Jeżów. (fot. Beata Pierzchała)
To była końcówka lat 70. Wtedy też było lato. Wieść o cudzie rozeszła się po Jeżowie lotem błyskawicy. Mieszkańcy najdalszych krańców gminy przyjeżdżali, żeby być świadkiem niespotykanego wydarzenia. Choć nie było wówczas internetu o domniemanym cudzie dowiedziało się mnóstwo osób.
– Przyjeżdżała tu cała Polska – mówi Teresa Guzicka, której dom znajduje się nieopodal kapliczki. – Tłumy były codziennie, że z domu trudno było wyjść. Ja tam niczego nie widziałam, ale co jakiś czas ktoś krzyczał, że figura się poruszyła, a inni potwierdzali, że też to widzieli.
Księża nie potwierdzali nadprzyrodzonego zjawiska i robili wszystko, żeby o „cudzie” nie było głośno. Mimo to kult cudu w Jeżowie trwał kilka lat. A niektórzy powtarzali, że trzeba zasłużyć, żeby go zobaczyć.
Więcej na ten temat w papierowym "Głosie" z 9 lipca.
Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 1
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.