(fot. Włodzimierz Szczepański)
Na ich zespół mówili Kiliany, chociaż Kilian był tam tylko jeden. Znają go wszyscy - od Sadkowic, aż po Grójec. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku nie było udanego wesela czy zabawy, jeśli na nim nie zagrał.
– Kiedyś na weselach muzykant to się napracował. Nie było grania z playbacku. Wszystko muzyka na żywo. Wesela trwały dwa dni. Muzycy przygrywali weselnikom, gdy ci jechali na wozach – opowiada Wiesław Kilian z Nowego Kłopoczyna.
Na jego weselu zagrała druga słynna w okolicy kapela – Sułków.
– Za samego marsza, który graliśmy gościom, gdy wjeżdżali przed dom, dostawaliśmy oddzielną kasę. Goście potrafili rzucić sto złotych, zielone pięćdziesiątki, a nawet taki wielkie, czerwone pięćsetki – uśmiecha się Wiesław Kilian i dodaje: – Zagram panu marsz, jaki graliśmy na weselach!
Jutro (27.08) w „Głosie Rawy Mazowieckiej i Okolicy” opowieść o muzykancie.
Dostępna już teraz w elektronicznym wydaniu „Głosu”. TU POBIERZ
ZAŁĄCZNIK DO ARTYKUŁU
Wiesław Kilian z Nowego Kłopoczyna: – Zagram panu marsz, jaki graliśmy na weselach!
Włodzimierz Szczepański
ostatnie aktualności ‹Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 17
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Skoro o marszu, to chętnie posłuchaliby się tego marsza. Ale cudownie, że taki artykuł powstał. Oby takich więcej. Tak mało wszędzie informacji o lokalnych twórcach, o muzykantach prawie wcale. Gratuluję pomysłu i mam nadzieję, że będzie dalszy ciąg.
brawo panie wiesławie. bardzo lubiłem słuchać jak pan grał na szkolnych choinkach czy imprezach w rsp trębaczew bo z tamtąd pochodzę szkoda że nie nauczył mnie pan grać ja kocham ten istrument i tą muzykę. pozdrawiam arek.
Pięknie gra, ale to nie marsz a ober.