Właściciel zwierzęcia, które śmiertelnie poraniło yorka, choć początkowo wyraził zainteresowanie stanem pogryzionego terierka, to ostatecznie – jak wynika z relacji pana Marka – uznał, że los zwierzaka niewiele go obchodzi i panowie powstały spór powinni rozstrzygnąć w sądzie. Marek Majewski (na zdj.) sytuacją jest zdruzgotany. (fot. Justyna Napierała)
Właściciel psa, który pogryzł człowieka lub inne zwierzę musi zrekompensować ofierze szkody fizyczne i moralne. Jeśli twój pies ugryzł – odpowiadasz za niego. Marek Majewski z Rawy Mazowieckiej chce dochodzić sprawiedliwości, praktycznie na jego oczach inny pies zdarł skórę z jego pupila. W dwa dni później trzynastoletni kundelek już nie żył.
Wielki płat skóry z ciała pieska został ściągnięty niczym skórka z banana. Porównanie może nieszczęśliwe, ale w pełni oddające charakter, kształt i być może mechanizm powstania rany.
Weterynarz Joanna Michalska poinformowała właścicieli – trzynastoletni piesek może nie przeżyć operacji. Pierwszym problemem jest jego wiek. Podanie narkozy może nadmiernie obciążyć organizm. Oczywiście pewnym rozwiązaniem jest eutanazja, bo nie podjęcie żadnych działań byłoby skazywaniem go na ogromne cierpienie i powolną śmierć. Majewscy nie szczędzili trudu, nie zastanawiali się nad kosztem – ratowali członka rodziny.
Do zdarzenia doszło w piątek, 25 września późnym popołudniem.
– Przyszedł z pracy wziąłem psy na spacer. Do niedawna mieliśmy dwa wiekowe yorki, został jeden – opowiada mężczyzna. – Pamiętam, że postawiłem kosz na ziemi i wtedy kątem oka zobaczyłem, jak mój pies dosłownie przelatuje przez trawnik. Gruchnął o ziemię…
Zbigniew U., właściciel psa, który ściągnął skórę z yorka tak opisuje piątkowe zdarzenie:
– Brego był na krótkiej smyczy, stał przy mojej nodze. Tamten pies pojawił się zupełnie znikąd, wyrósł jak spod ziemi tuż przed nosem mojego psa. Chyba się wystraszył i go złapał. Zareagowałem natychmiast, gdy tylko się zorientowałem co się stało. Puścił go.
Jak możliwe, że postawny pies , wielkości określanej przez hodowców, jaki średnia wystraszył się starego miniaturowego czworonoga?
– Podniósł się ,podbiegł do klatki. Wtedy zobaczyłem w jakim jest stanie. Cały był pokrwawiony, nie widziałem czegoś tak strasznego wcześniej. Tamten pies Rokiemu zerwał z grzbietu skórę.
Marek Majewski utrzymuje, że właściciel psa, który zaatakował jego zwierzę, oddalił się z miejsca zdarzenia.
Właściciel Brega utrzymuje, że nie próbował uniknąć odpowiedzialności.
– Rozejrzałem się po okolicy. Nieopodal stał jakiś człowiek. Że to był właściciel tego psa dowiedziałem się dopiero na drugi dzień, gdy przyszedł do mnie do domu. Wtedy na miejscu w żaden sposób nie zareagował. Gdyby ten człowiek krzyknął, cokolwiek zrobił, do tej sytuacji by nie doszło.
Marek Majewski przyznaje, że psa nie wyprowadzał na smyczy, ale przy kondycji czworonoga nie było to możliwe, a i nie było takiej potrzeby – york nikogo nigdy zaczepiał. Pies drugiego z mężczyzn, co potwierdza Majewski, był na smyczy, ale bez kagańca.
– Tamten pies zachował się agresywnie, zastanawiam się, czy podobnie tłumaczyłby tamten pan sytuację gdyby jego pies wystraszył się dziecka, ugryzł przechodzącego człowieka.
Majewski o sprawie poinformował organy ścigana. Złożył wyjaśnienia na policji. Mówi – Roki był członkiem naszej rodziny, zdarzyło się coś bardzo złego, a tamten człowiek nie poczuwa się do odpowiedzialności.
Druga strona odpowiada: – Początkowo byłem skłonny ponieść częściowo koszty leczenia tego psa. Mam ogromny dyskomfort z powodu tego zdarzenia. Nie wychowuję przecież psa na jakiegoś agresora. Brego nigdy wcześniej nie pogryzł się z żadnym psem. Dzieci się wręcz ustawiają w kolejce, by go pogłaskać, bo to duży ładny pies. Nigdy wcześniej nie zareagował agresją. Po tym, jak córka tego pana zrobiła mi karczemną awanturę, zadzwoniłem do niego i powiedziałem, że nie czuję się w żaden sposób winny. Mój pies był na smyczy, natomiast on nie miał żadnej kontroli nad swoim psem. Tak, jakby w ogóle nie był zainteresowany tym, co ten pies robi.
Arkadiusz Chmielewski z zespołu prasowego rawskiej komendy policji potwierdza, że na komendę wpłynęło zawiadomienie od Marka Majewskiego.
– Właściciel większego psa zostanie wezwany, przesłuchany w charakterze obwinionego. Faktem jest, że właściciel pogryzionego kundelka domaga się wyjaśnienia i ukarania nieodpowiedzialnego właściciela – słyszymy.
Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 9
8Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Jeden nie miał smyczy, drugi kagańca. Więc -współudział. Przyczynienie się : -mały ok.60-80% (gdyby był na smyczy nie byłoby sprawy- był inicjatorem, więc większy udział) -duży ok.40-20 % (gdyby miał kaganiec ,nie byłoby sprawy,wina nie kwestionowana) Projekt wyroku , bo na sądy szkoda czasu,zdrowia i pieniędzy.
jezeli to ten Pan o którym myśle, właściciel tego większego psa to ma nauczkę na zaś że z takim psem to się chodzi z kagańcem a nie bez, wiele razy widziałem go z nim na osiedlu bez do tego nie mógł go utrzymać na smyczy wiec taki sredni to on nie jest
Yorkowi można odpuścić kaganiec w miejscu publicznym ale wielkie psiska ludzie puszczają bez kagańca strasząc ludzi i kiedy idzie się czasem w pobliżu takiego właściciela , który śmieje się a wielkie psisko biega bez kagańca to trzeba stanąć , tracić czas bo nie znam psa a serce wali jak młot kowala i podchodzi do gardła , ciśnienie rośnie, głowa i plecy mokre od potu. Czasem odłożyć ważne sprawy , wrócić , wziąć kąpiel i przebrać się. Trzeba coś zrobić z tym .Pouczać , przypominać a nawet karać właścicieli wielkich psów.
"Nieodpowiedzialnego właściciela "...? Wątpię, że policjant tak powiedział. Artykuł bardzo stronniczy. Polecam Pani "dziennikarce" trochę obiektywizmu. Pies był na smyczy, zgodnie z przepisami. Mały dzimgot doskoczył do niego, więc duży miał prawo się bronić. Jak to jest, ze jak mały kundelek atakuje, szczeka i gryzie po łapach dużego psa to jest ok, a jak ten duży się odwinie to już, że agresywna bestia. Według prawa każdy pies wyprowadzany w mieście ma być na smyczy. Kropka.
Cytowanie wybiórcze Agaty wymaga doprecyzowania. Przecież to nie autor tekstu pisze o braku odpowiedzialności. To policjant cytuje słowa człowieka, którego pies nie żyje. Cytat:"Właściciel większego psa zostanie wezwany, przesłuchany w charakterze obwinionego. Faktem jest, że właściciel pogryzionego kundelka domaga się wyjaśnienia i ukarania nieodpowiedzialnego właściciela – słyszymy".
Co z kagańcem? To że pies był na smyczy, jak widać na załączonym obrazku, nie znaczy, ze właściciel miał nad nim kontrolę. A gdyby przebiegło koło tego psa dziecko? Czy gdyby dzieciak krzyczał to usprawiedliwiałoby fakt, że psiór urwałby mu rękę?
Miesiąc temu taki mały, nieszkodliwy piesek biegający po ścieżce rowerowej bez smyczy wpadł mi nagle pod koła roweru. Dobrze, że jechałam wolno i nie uderzyłam głową o kostkę a pańcia nawet mnie nie przeprosiła.
Czasem te małe pieski są bardziej agresywne i krzykliwe, nie ma znaczemia mały czy duży , kazdy pies powinien byc wyprowadzany na smyczy