
Tomaszowi Nowakowskiemu, sołtys Lubani, sprawa katastrofy nie daje mu spokoju. (fot. Włodzimierz Szczepański)
Samolot wbił się w ziemię niemal pionowo. Spod ziemi wciąż można wygrzebać szczątki maszyny. Wracamy do sprawy katastrofy lotniczej w Trębaczewie.
Idziemy kilkaset metrów w las. Gdy kończy się wyrąb, skręcamy. Nie ma żadnej ścieżki. Pnącza jeżyn czepiają się ubrania. Po chwili las się rozrzedza. W pierwszej chwili wydaje się, że to niewielka polana, tymczasem to lej po uderzeniu. Zaskakuje głębokością.
– Był znacznie głębszy. Uległ spłyceniu od osuwającej się ziemi – opowiada Tomasz Nowakowski, sołtys Lubani. Ta sprawa nie daje mu spokoju. Pokazuje w kierunku wschodnim.
– Las był tutaj ścięty. Od góry i samolot wbił się głęboko, pasowałoby, że koniec zderzenia był tam gdzie pamiątkowa tablica – mówi.
Przypomina nagrobek. Na niej widnieje nazwisko pilota i data – 4 lipca 1975. Opis katastrofy w Trębczewie znalazł się na kartach książki „Pamięci lotników wojskowych 1945-2003” powstałej pod redakcją ppłk. naw. Józefa Zielińskiego. Okoliczności jej powstania są również ciekawe. Prace nad książką trwały dwa lata, zaangażowanych było wiele osób. W rozmowie z „Głosem” ppłk. Józef Zieliński wyjawił, że w powstaniu tego dokumentu kierowały nim również powody osobiste - jego brat był pilotem myśliwca, zginął w katastrofie.
Skrót artykułu, który opublikowaliśmy w bieżącym numerze „Głosu Rawy Mazowieckiej i Okolicy”. Dostępny też w wersji elektronicznej, pobierz TUTAJ
Włodzimierz Szczepański
ostatnie aktualności ‹Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 15
1Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Dzień dobry. Jestem córką tego pilota. Bardzo Go kocham mimo, że nie dane mi było Go poznać. Dziadkowie mi dużo o Nim opowiadali. Był cudownym, wesołym Człowiekiem.