(fot. Beata Pierzchała)
Takiego roku pani Teresa nie pamięta. Cmentarze zawsze były otwarte. Kto by się spodziewał, że w tym roku będzie inaczej?
Pani Teresa z Płyćwi razem ze swoimi córkami od wielu lat uprawia chryzantemy. – Zaczynałam, jak dziewczyny jeszcze do szkoły chodziły – mówi. – Teraz to córka więcej robi, ja pomagam.
– Chryzantemy sadzi się już w maju – opowiada pani Teresa. – My zawsze zaczynamy po 20 maja. Codziennie trzeba podlać, doglądać czy nie mają za zimno. Dopiero po pół roku można kwiaty sprzedać.
Chryzantemy wsadza się bezpośrednio do doniczki, a nie do gruntu, kiedy trzeba je przygotować do sprzedaży, zbyt rozrośnięty system korzeniowy przycina się ostrożnie i kwiat jest już gotowy dla klienta. W tym roku na wszystkich świętych gotowych było około 500 doniczek różnokolorowych chryzantem drobnokwiatowych, ale koronawirus i tutaj namieszał.
– Wszystko byśmy sprzedali gdyby nie zamknęli cmentarzy – mówi kobieta. – Sprzedajemy przy trzech różnych cmentarzach i nie ma ze zbytem problemu. Nasze kwiaty długo stoją, są dobrej jakości. Tym razem zostało nam 110 sztuk. Myślałam, że pójdą na śmietnik, ale córka złożyła wniosek do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa i mają nam wypłacić rekompensatę.
Uprawa chryzantem była w gospodarstwie pani Teresy jednym ze źródeł zarobku. Cały materiał w czwartkowym "Głosie" z 12 listopada, który możesz kupić także TUTAJ
Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 4
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.