(fot.arch)
„Moje uczciwe postępowanie i sprawiedliwe ocenianie studentów poszło na marne” – oświadcza wykładowca akademicki, profesor Stanisław Pluta w nadesłanej do redakcji korespondencji. Pracownik naukowy Instytutu Ogrodnictwa, przez ostatnie 12 lat (do października minionego roku) związany ze skierniewicką wyższą uczelnią zawodową mówi: przestałem uczyć studentów, bo byłem dla nich zbyt surowy.
Barbara Dembowska, prorektor ds. kształceni w Państwowej Uczelni im. S.Batorego w Skierniewicach odpowiada – stwierdzenie jest dalece krzywdzące dla uczelni. Obowiązani do zapewnienia zajęć pracownikom etatowym byliśmy zmuszeni podziękować za współpracę dydaktykowi związanemu z uczelnią umową cywilnoprawną. Nie była to odosobniona sytuacja – przyznaje.
Co z „nadszarpniętą decyzją uczelni reputacją” naukowca?
– Moja reputacja została mocno nadszarpnięta w środowisku akademickim – mówi profesor Stanisław Pluta, komentując fakt rozwiązania z nim przez uczelnię wyższą w Skierniewicach umowy o pracę, czy – by być bardziej precyzyjnym – nie podpisaniem z wykładowcą, po 12 latach współpracy kolejnej umowy cywilnoprawnej. Profesor Pluta w zgłoszonej do redakcji interwencji twierdzi, że decyzja uczelni podyktowana była faktem, że on sam ma się za wymagającego i sumiennego akademika, a studenci, których przyszło mu uczyć genetyki i hodowli roślin uznali, że jest nadmiernie wymagający. Profesor twierdzi, że docierały do niego – wszak nieoficjalne – sygnały, że młodzież skarży się na „jego twardą rękę” i konsekwencję.
Nasza rozmówczyni skłonna jest raczej odwrócić tezę, jeśli chodzi o naruszenie dóbr i uznanie, że w zaistniałej sytuacji rzecz dotyczy uczelni, aniżeli skarżącego wykładowcy.
– Przez 12 lat byłem wykładowcą – dydaktykiem na uczelni w Skierniewicach. Od października już tu nie pracuję , gdyż dyrektorzy kierunku nie przedłużyli umowy ze mną, bez podania żadnej przyczyny. Prawdopodobnie chodzi o skargę grupki studentów studiów niestacjonarnych. Studenci „robili nic” i poskarżyli się, „że byłem srogi, nie pozwalałem ściągać i nie dałem zaliczenia (egzaminu)”. Moje uczciwe postępowanie i sprawiedliwe ocenianie studentów poszło na marne – słyszymy.
Profesor ubolewa, że nigdy nie usłyszał od władz uczelni przyczyny nie przedłużenia współpracy a tylko tłumaczenie, że do spotkania stron nie doszło ze względu na pandemię. Dla dydaktyka jest to nie do przyjęcia.
– Opisane przeze mnie „faktyczne” sytuacje na kierunku ogrodnictwo, głównie dotyczące studentów niestacjonarnych, do Pani Rektor nic nie wniosły. Wszystko zostało „zamiecione pod dywan” -- profesor Pluta przyznaje, że zdarzało się, że studenci z jego przedmiotów byli zmuszeni składać egzaminy warunkowe.
Uczelnia odpowiada – wymagamy od naszych studentów. Udaje nam się dotrzeć do wychowanków profesora, ale nie udaje nam się potwierdzić, że zabiegali o zmianę wykładowcy. Podkreślali jednocześnie – czas koronawirusa wiele zmienił, nie wszyscy studenci są w stanie przystosować się do nowej rzeczywistości, nie dla wszystkich wykładowców nowe standardy są do przyjęcia.
Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 5
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.