
Tyle kominiarskiego szczęścia w jednym miejscu można było spotkać, gdy w asyście ubranych na czarno kolegów brał ślub kominiarz Krzysztof Ziombski. Uroczystość odbyła się w listopadzie 2017 w kaplicy Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny na osiedlu Widok. (Fot. Sławomir Burzyński)
Każdy chciałby złapać kominiarza za guzik, to bardzo miły zwyczaj – mówi Marcin Ziombski ze Skierniewic, mistrz kominiarski i prezes Krajowej Izby Kominiarzy.
Uniform podobny do kominiarskiego kupić nietrudno. Przed epidemią chodzili tacy „kominiarze” po mieszkaniach, sprzedawali kalendarze – a to nic innego, jak handel obwoźny, tyle że oparty o nietypową formę reklamy, korzystający bowiem ze społecznego zaufania do „kominiarza przynoszącego szczęście”. Towar wtedy lepiej idzie, a naiwni wierzą w ich magiczne właściwości...
Nic dziwnego, że spotykając kominiarza można mówić o szczęściu, a nic tak szczęściu nie pomoże jak kominiarski guzik.
– Trzymamy się tradycji i do pracy chodzimy obrani na czarno, więc już z daleka widzę, co się będzie działo z guzikami, każdy chce potrzymać. Ale to miły zwyczaj, a jak jeszcze maznę kogoś sadzą po twarzy, to nic więcej do szczęścia nie trzeba – śmieje się skierniewicki kominiarz.

0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.