Przez chwilę Tomasz Augustyniak zastanawia się i mówi: – Warto pochwalić zawodników. Mamy wyjątkowo dobry, zgrany zespół, w którym widać wolę walki. Aż chce się dla takich ludzi i chwil działać. (fot. Włodzimierz Szczepański)
Boisko w Wołuczy wyróżnia się, ale nie warunkami, czy standardem. To miejsce skupia ludzi, którzy w małej wsi tworzą wielki sport.
W piątek wieczór na boisku trwa trening miejscowego klubu GLKS Wołucza. To miejsce skupia nie tylko młodych, mieszkańców wsi, ale przyjeżdżają zawodnicy z ościennych miejscowości, nawet Rawy.
– Tata zaraz przyjedzie – młody mężczyzna, który pilnuje porządku podczas piątkowego popołudnia, odpowiada na pytanie o wiceprezesa Tomasza Augustyniaka.
Widać, że trawa jest świeżo przycięta.
– Mamy kłopot z kretami. Dlatego murawa jest momentami nierówna. Marzy nam się nowe pomieszczenie socjalne – tłumaczy.
Po chwili podjeżdża wiceprezes klubu.
– Musiałem dokończyć zlecenie – tłumaczy, tak jak i zawodnicy musi godzić pracę zawodową z pasją.
– Nie możemy pozwolić sobie na grę w wyższej klasie, bo to wiąże się z długimi wyjazdami, na które nie wszyscy mają czas, czy też z częstszymi treningami. Myślę, że jak na wiejski klub osiągnęliśmy wiele. Okręgowa klasa jest dla nas wysoka, zawsze byliśmy na pudle – przekonuje.
Co ważne, ten sukcesy osiągnęli praktycznie bez sponsorów. Do niedawna wspierała ich biogazownia, do czasu wykupienia zakładu przez Orlen.
Tomasz Augustyniak dodaje, że prezesem klubu w Wołuczy jest jego brat Jacek. Wyjechał do pracy w Norwegii.
Od kliku lat klub stara się o dotację na modernizację.
– W pierwszej kolejności zmianie ulec muszą pomieszczenia socjalne. A w nim nie tylko szatnia, ale łazienka z kilkoma prysznicami, czy też pokój sędziowski. Teraz sędziowie przebierają się w kuchni – tłumaczy.
Obecny budynek pamięta zamierzchłe czasy. Początki klubu sięgają lat 70-tych, od kilku mieszczą się w nowym miejscu.
– Gmina zakupiła ten teren, po rozsądnej cenie. Trochę teren został uformowany. Wymaga jednak nakładów – tłumaczy i dodaje: – Wbrew pozorom położeni jesteśmy, może urzekającym, ale z pewnością trudnym miejscu. Gdy są roztopy, czy większa ulewy woda spływa z wzniesień i drogi. Zalewa nam boisko.
Od kilku lat starają się o dotację z Urzędu Marszałkowskiego. Potrzebują kilku milionów złotych. Z tego powstałoby nowe pomieszczenie socjalne, czy poprawione trybuny.
Gminy nie stać na tak kosztowne inwestycje, ale urząd stara się o dodatkowe środki. Klub rozsławia Wołuczę.
– Skupia też aktywność. Na koniec sezonu spotykamy się z całymi rodzinami, działacze i piłkarze – opowiada wiceprezes.
Nieoczekiwane dodaje, że chcielibyśmy przekazać zarząd w ręce młodych, aby oni pchnęli rozwój.
– No i mogą czuć już dystans do nas, bo my już wiekowi jesteśmy – mówi
– Czy jest ktoś, kogo warto pochwalić? – pytamy wiceprezesa.
Przez chwilę Tomasz Augustyniak zastanawia się i mówi: – Warto pochwalić zawodników. Mamy wyjątkowo dobry, zgrany zespół, w którym widać wolę walki. Aż chce się dla takich ludzi i chwil działać.
Nie rezygnują ze starań
Michał Michalik, wójt gminy Rawa Mazowiecka: – Prace modernizacyjne w Wołuczy podzieliliśmy na trzy etap. Obecnie powstaną piłkochwyty. To koszt ok. 70 tys. złotych. Uzyskaliśmy na ten cel dotację z Urzędu Marszałkowskiego. W kolejnym etapie będziemy chcieli zająć się projektem przyszłych pomieszczeń. Będziemy też występowali o dotację do Ministerstwa Sportu. Tam możemy otrzymać do 33 proc. wsparcia, nie są to duże środki, ale zawsze. W następnym etapie pozostaje poprawa murawy i trybun.
Włodzimierz Szczepański
ostatnie aktualności ‹Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 9
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.