– Jesteśmy teraz w Chorwacji. Temperatura 25 stopni. Gaja zachwycona. Właśnie wykąpaliśmy małą w misce. Najważniejsza jest bliskość rodzica – relacjonuje Anna Kryspin-Stanisławczyk. (Fot. Archiwum)
Serce Anny stanęło, przeżyła śmierć kliniczną, a potem na trzy miesiące zapadła w śpiączkę. Teraz swoje życie dzieli na przed i po tym zdarzeniu. Żyć „tu i teraz” w jej ustach te słowa nabierają szczególnego znaczenia. Teraz wyłamuje się schematom. Wzięła szamański ślub, wychowuje dziecko w kamperze i założyła fundację „Tu i teraz”.
– Jesteśmy teraz w Chorwacji. Temperatura 25 stopni. Gaja zachwycona. Wbrew pozorom zapewnienie dobrych warunków dziecku w kamperze nie jest trudne. Właśnie wykąpaliśmy małą w misce. Najważniejsza jest bliskość rodzica – relacjonuje Anna Kryspin-Stanisławczyk.
Z mężem wyparzyli informację o majowym zlocie kamperów. Zdecydowali się na wyjazd.
– Do sprawy pandemii podchodzimy zdroworozsądkowo. Nie lekceważymy, ale też nie dajmy się zwariować. Proszę zauważyć, że obecnie nie ma innych chorób. Znikły? – pyta.
O szpitalu, granicy życia i śmierci może powiedzieć więcej niż zwykły człowiek. Jej walka o życie zaczęła się banalnie, od bólu zęba.
– Dentystka źle wyleczyła ząb i wdało się zakażenie krwi. Trafiłam na oddział ratunkowy. Przeżyłam śmierć kliniczną. Żyję dzięki uporowi jednego lekarza. Reanimował mnie, chociaż inni odpuścili. Podobno przypominałam mu córkę – wspomina.
Po szpitalu wróciła do życia. Wyszła za mąż, a na świat przyszedł syn. Małżeństwo nie przetrwało próby czasu.
– Myślę, że mąż nie dorównał mi w rozwoju duchowym, weszłam na wyższe wibracje. Tymczasem on traktował to z przymrużeniem oka. Rozstaliśmy się w przyjaźni – opowiada.
Wierzy w to, że wszechświat zsyła ludzi, którzy mają podobną energię.
– Z Mariuszem spotykaliśmy się na festiwalach i warsztatach świadomości i zaczęliśmy się razem rozwijać. On był kolorowym ptakiem, bardzo mi się to podobało. Gdy dojrzeliśmy do myśli o wspólnym życiu, wzięliśmy szamański ślub w kamiennym kręgu. Tylko że w świecie 2D trzeba mieć formalności, dlatego wzięliśmy też drugi ślub, cywilny – dodaje.
Wspólnie zrealizowali jeszcze jedno marzenie. Kupili kampera.
– Jemu zależało na amerykańskim aucie. Tłumaczył, że silnik ładnie pracuje – śmieje się Anna Kryspin-Stanisławczyk.
Objeździli Polskę i sąsiednie kraje. A na Zanzibar polecieli z Gają, ich córeczką.
– Dziecko nie robiło najmniejszego kłopotu. Mielimy już za sobą małżeństwa, z którego wynieśliśmy doświadczenie wychowania dziecka. Jesteśmy dojrzałymi rodzicami. Dziś nie jestem idealna i mam na to zgodę. Mam zgodę na to, że moje dziecko może mieć katar, kaszel i różne nastroje. Bez ścisku w żołądku i kreowania czarnych scenariuszy, że coś jest nie tak – tłumaczy.
Gaja nim zaczęła chodzić, nauczyła się pływać. Rodzice chodzili z nią na zajęcia na basenie.
– Imię dla córki wybieraliśmy wspólnie. Gaja to oczywiście hołd wobec matki Ziemi. Okazanie jej szacunku – wyjaśnia Anna.
Jej mąż pracuje w branży gospodarki odpadami, a ona założyła ekologiczną fundację. Za nią pierwsza akcja, sprzątanie lasu w Trębaczewie. Nazwa fundacji „Tu i Teraz” nie jest przypadkowa. Nawiązuje do jej podejścia do życia.
– Codziennie rano zadaję sobie pytania motywujące - co pięknego się dzisiaj wydarzy, jakich wspaniałych ludzi spotkam? – mówi Anna Kryspin-Stanisławczyk.
Włodzimierz Szczepański
ostatnie aktualności ‹Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 35
4Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Obłuda i kłamstwo
Ślę dużo miłości , bo tak zawistne słowa mogą paść tylko od osoby głęboko zranionej i nieszczęśliwej . Dzielę się radością smutna Istoto ❤️
Zawsze byłaś odważna, masz b. ciekawe życie, pozdrawiam, AF
Ty Anko żyłaś w lęku i strachu? Jak Cię pamiętam z Wałcza, to niemożliwe
Dziękuję