Wojciech Sowik z Rawy Mazowieckiej jest sportowcem i otarł się prawie o rekord Polski, ale nie z powodu sportu. (fot. arch. pryw.)
Rawianie są pasjonatami grzybobrania. Doskonale wiedzą, gdzie wyszukiwać najlepsze okazy. Jeden z nich natknął się na nietypowy okaz – mądziaka malinowego. Są też pasjonaci, którzy oprócz grzybów przynoszą do domu... śmieci. Prawdziwy grzybiarz lubi zbierać owoce natury w czystym lesie.
Wojciech Sowik jest sportowcem i otarł się prawie o rekord Polski, ale nie z powodu sportu. Poszedł biegać wśród zagajników w podrawskich Chrustach i tuż przy drodze natknął się na gigantyczne kanie.
– Trochę zabrakło mi do rekordu – opowiada, ale nie jest tym zrażony. – Lubię zbierać grzyby. Już w dzieciństwie z tatą chodziłem do lasu, dlatego nie boję się, że pomylę niektóre grzyby z podobnymi niejadalnymi. Z kani można przyrządzić pyszne danie. Mama obtaczała je w panierce i smażyła jak naleśnik, czy kotlet. Inni obtaczają w cieście.
Znaleziona przez niego kania miała 35 cm wysokości i średnicę 25 cm. Co ciekawe jego brat znalazł nietypowy okaz.
– Na skraju lasu w sąsiedztwie brzóz znalazłem mądziaka malinowego. Dotychczas w Polsce potwierdzono tylko około 40 stanowisk występowania tego grzyba – opowiada Daniel Sowik.
Grzyb jest charakterystyczny i wydziela nieprzyjemny zapach, który zwabia muchy. Pochodzi zza Oceanu i pierwszy raz został w Polsce znaleziony w 1965 roku.
Rawskie lasy obfitują w grzyby. W okolicach jest sporo miejsc, gdzie mieszkańcy mogą wybrać się na grzyby - Podlas, Konopnica, Pukinin. Trochę dalej las głuchowski lub lasy w kierunku na Nowe Miasto. Mateusz Ostalski jest z wykształcenia leśnikiem, co pomaga w grzybobraniu i okoliczne lasy są mu dobrze znane.
– Mam swoje ulubione miejsca, gdzie lubię jeździć po konkretne gatunki grzybów. W tym roku był ogromny wysyp pieprznika jadalnego potocznie nazywanego kurką złotą. Pierwsze zbiory zaczęły się na początku lipca. Z lasu po kilkunastu minutach wychodziło się z pełnymi wiadrami 10-litrowymi. Z borowikami i podgrzybkami przynajmniej u mnie słabo. Był jeden wysyp w połowie sierpnia, ale grzyby były bardzo robaczywe. Dodatkowo w tym roku jest bardzo dużo ślimaków, które obgryzały nawet małe nierozwinięte grzybki – opisuje Mateusz Ostalski.
– Grzyby lubię zbierać natomiast, niekoniecznie obierać – śmieje się. – Grzybami nie handluje, ale dzielę się nimi z innymi. Co roku obdarowuje nimi rodzinę, znajomych i koleżanki z pracy.
Zbigniew Pacho, dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Rawie Mazowieckiej jest pasjonatem grzybobrania, ale w jego wędrówce do lasu nie tylko o pełen koszyk chodzi.
– Ważny jest kontakt z naturą. Najpiękniejsze chwile, to przecież poranek w lesie – podkreśla.
Pasję do zbierania zaszczepili w nim tata i babcia. Z nimi w dzieciństwie chodził po lasach.
– Najczęściej jeżdżę w okolicy Pukinina, kawałek dalej do Komorowa. Zaglądam do Księżej Woli, okolicy Złotej, w tamtejsze złotowskie lasy, jak je określamy potocznie. Na większe zbiory wyjeżdżam w lasy nad Pilicą – wylicza dyrektor.
Dodaje, że po pierwszym wysypie grzybów, teraz zbiera gąski, kurki, opieńki i prawdziwki.
– Zbieram też sarniaki – dodaje.
Przy każdym grzybobraniu z lasów przynosi… śmieci. Jest inicjatorem akcji #grzybchallenge. Zasada akcji jest prosta – jedna wyprawa do lasu i przynajmniej jedna reklamówka śmieci.
– Z ciekawszych rzeczy, które przyniosłem to rozbity sedes, i kilkumetrowy dmuchany basen. Nie rozumiem kto miał tyle sił targać go do lasu. Teraz zaś dominuje sprzęt AGD. Pocieszające jest, że jednak tych śmieci jest mniej. Widać światełko w tunelu – komentuje Zbigniew Pacho.
Włodzimierz Szczepański
ostatnie aktualności ‹Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 10
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.