Skierniewiczanie wspominają wybuch stanu wojennego

W operacji brało udział 70 tysięcy żołnierzy, 30 tysięcy milicjantów, 1.750 czołgów i 1.900 wozów bojowych. Internowano ponad 10 tysięcy osób. Stan wojenny został zawieszony 31 grudnia 1982 roku, a zniesiony 22 lipca 1983 roku. Artykuł Sławomira Burzyńskiego,w którym skierniewiczanie wspominają wybuch stanu wojennego, pierwotnie ukazał się w numerze "Głosu Skierniewic i okolicy" z dnia 17/24 grudnia 2020 roku.

Jan Czubatka, skierniewicki radny w 1981 roku miał 42 lata. Pracował w zakładach Rawent i o wprowadzeni stanu wojennego nie dowiedział się świtem 13 grudnia, choć wracał wtedy z trzeciej zmiany.

– Były obostrzenia energetycznie i żeby nie wyłączać prądu w mieście, na drugiej zmianie Rawent nie pracował, tylko na trzeciej. Przed 6 rano szliśmy na przystanek i minęły nas dwie okratowane budy, ale nic poza tym. Wróciłem do domu i położyłem się spać. O jedenastej budzi mnie żona: wstawaj, wojna jest.

W poniedziałek przed wejściem do Rawentu pracowników witały transportery opancerzone SKOT, a władzę w zakładzie przejęli komisarze wojskowi.

– Nie wiedzieliśmy, strajkować, nie strajkować... Przystąpiliśmy do pracy jak zwykle, strajku nie miał kto ogłosić, wszystkich działaczy Solidarności pozamykali.

Tomasza Przybysza (obecnie prezes spółki miejskiej Nawa) w niedzielę 13 grudnia obudził klekot gąsienic i ryk silników. Miał wtedy 26 lat, pracował przy filmach jako kaskader.

– Wieczorem wróciłem ze zdjęć i rano usłyszałem czołgi. To nie była jakaś wielka nowina, bo mieszkałem przy ulicy Krasickiego i zdarzało się, że pobliską ulicą Kozietulskiego przejeżdżały czołgi ze skierniewickiej jednostki w drodze na poligon przy Zwierzyńcu. Ale potem włączyłem telewizor i wszystko było jasne, z przemówienia Jaruzelskiego dowiedziałem się, że wprowadzono stan wojenny.

Dla Zbigniewa Sawickiego, wówczas 24-letniego pracownika komendy chorągwi ZHP, to data w życiu przełomowa. W sobotę 12 grudnia wrócił ze „zgniłego Zachodu”, czyli Republiki Federalnej Niemiec.

– Gdybym został choć dzień dłużej, historia mojego życie zapewne potoczyłaby się zupełnie inaczej – mówi. – Stan wojenny zastał mnie w Brzezinach około 1 w nocy. Zobaczyłem kolumnę wojskowych samochodów, ale ponieważ niemieckie media nagłośniły wtedy jakąś ucieczkę więźniów, więc moją pierwszą myślą było „znowu jacyś więźniowie uciekli”. Dojechałem do Skierniewic i spokojnie poszedłem spać. Dopiero przed południem dowiedziałem się, co się naprawdę stało.

Stan wojenny Zbigniew Sawicki kojarzy jeszcze z kolejkami przed sklepami i wizytą w komendzie milicji przy ulicy Lelewela, gdzie w ciągu siedmiu dni po powrocie z zagranicy musiał zwrócić paszport.

– Milicjantka wypytywała mnie o różne rzeczy i nie czułem się komfortowo. A kolejki... Żona była wtedy w ciąży i po mleko czy ser szło się z książeczką zdrowia. Po kilku godzinach stania w kolejce do sklepu z nabiałem przy Sienkiewicza ekspedientka mogła zakomunikować: sera i mleka już nie ma.

Wówczas 26-letni Sławomir Gmaj (obecnie sekretarz miasta Skierniewice) w niedzielę rano wybierał się do Ożarowa Mazowieckiego, na urodziny chrześnicy.

– Rano przyjechał mój świętej pamięci ojciec i około 9 pojechaliśmy pociągiem. Przyjechał punktualnie. Gdy wieczorem wróciliśmy do Skierniewic, na ulicach stały już koksowniki, przy których grzali się milicjanci i żołnierze. Świat w oczach młodego człowieka wyglądał inaczej, ale były też ważne pytania: Jaruzelski czy Ruscy?

Sławomir Gmaj wspomina też ówczesną pracę w Instytucie Warzywnictwa.

– Mieliśmy na stażu młodego Amerykanina, który stołował się w CODKO przy Reymonta. I musiałem go odprowadzać na te obiady, bo był cały roztrzęsiony, gdy na ulicy 22 Lipca zobaczył czołgi...

21-letni Winicjusz Nowak (obecnie prezes MZK w Skierniewicach) 13 grudnia 1981 roku był w mundurze żołnierza Ludowego Wojska Polskiego, odbywając zasadniczą służbę wojskową.

– Zerwali nas w sobotę przed północą i kazali pobrać broń z ostrą amunicją. Ale nic się nie wydarzyło, kazali się rozejść. Byłem w jednostce transportowej, o stanie wojennym wśród żołnierzy służby zasadniczej niewiele się mówiło – wspomina.

Tadeusz Grotkowski (obecnie wicestarosta skierniewicki) dzień wprowadzenia stanu wojennego pamięta doskonale. Miał 16 lat. Dla młodego chłopaka doznania były traumatyczne.

– Mieszkałem w Mokrej Lewej i w niedziele rano wybrałem się rowerem do Skierniewic, na pierwszą mszę do kościoła św. Jakuba. Zajeżdżam, 6 rano, a mszy nie ma. Nie wiem co się dzieje, bo po drodze niczego dziwnego nie widziałem. Wtedy wyszedł proboszcz Jerzy Wasiak i mówi, że jest stan wojenny. Ludzie odśpiewali „Boże coś Polskę”, atmosfera była przejmująca. I dopiero podczas powrotu na wieś zobaczyłem milicjantów na skrzyżowaniu przy domu partii. W domu mówię rodzicom, że w Polsce wojna, ojciec włączył telewizor. Śnieżył. Weszliśmy więc na dach antenę poprawić, a wokół sąsiedzi też na dachach przy antenach... Potem było wystąpienie Jaruzelskiego. Mama się spłakała, bo mój brat był wtedy w wojsku i bardzo się obawialiśmy, co może się zdarzyć.

Tadeusz Grotkowski przypomina też zdarzenie z początku 1982 roku, gdy wybrał się do Warszawy po spodnie.

– Ojciec załatwił mi w OSP przepustkę i pojechałem. Wysiadam z pociągu na Śródmieściu i wychodzę prosto na jakąś manifestację, chyba studentów. Stanąłem jak słup i wtedy milicjanci zawlekli mnie i wrzucili do budy.
Pamiętam do dziś słowa: „panie kapitanie, zamykamy go czy napier****my?”, ale wytłumaczyłem, że ja po spodnie, z przepustką, ze Skierniewic. Skończyło się na tym że kazali mi spieprzać do tych Skierniewic – opowiada.

Dla Anny Urbanowicz, wówczas 39-letniej nauczycielki i członka zarządu Regionu Mazowsze, stan wojenny zaczął się 12 grudnia o godzinie 23.50.

– Dzwonek do drzwi, pytam kto? Milicja. Proszę przyjść jutro, odpowiedziałam i położyłam się znów. Syn nie spał, jeszcze się uczył. Nagle łomot do drzwi i żądanie otwarcia. Krzyknęłam, że zaraz zadzwonię po milicję, z tamtej strony śmiech i z moich drzwi zaczęły lecieć drzazgi, bo zaczęli je wyrąbywać. Otworzyłam, weszli. Dwaj po cywilnemu, jeden w mundurze. Esbek o nazwisku Misztal powiedział mi, że pan porucznik tylko ze mną porozmawia i zaraz wrócę do domu. Byłam tylko w dresie, syn z półpiętra zrzucił mi kożuch.

Wraz z innymi działaczami skierniewickiej Solidarności Anna Urbanowicz został internowana. Do domu wróciła po 7 miesiącach i 11 dniach. Potem były rewizje, zatrzymania na 48 godzin, utrata pracy. I działalność w podziemiu.

– Przyjechała ekipa z Milanówka i Podkowy Leśnej z ciężką skrzynką. Trzech chłopaków, u mnie w mieszkaniu podłączyli ją do kontaktu, telewizor zaśnieżył i z głośnika poleciał charakterystyczny dźwięk radia Solidarność, nadawanego na częstotliwości fonii programu pierwszego telewizji. Zasięg był spory, słychać było też na Widoku. Drugi raz radio było zainstalowane w mieszkaniu moich sąsiadów, którzy wtedy wyjechali. Radio nadawało też w okolicach Mszczonowskiej, Grzesiek Okruch załatwiał lokalizację – opowiada.

Jak oceniasz ten artykuł?

Głosów: 3

  • 2
    BARDZO PRZYDATNY
    BARDZO PRZYDATNY
  • 0
    ZASKAKUJĄCY
    ZASKAKUJĄCY
  • 0
    PRZYDATNY
    PRZYDATNY
  • 1
    OBOJĘTNY
    OBOJĘTNY
  • 0
    NIEPRZYDATNY
    NIEPRZYDATNY
  • 0
    WKURZAJĄCY
    WKURZAJĄCY
  • 0
    BRAK SŁÓW
    BRAK SŁÓW

15Komentarze

dodaj komentarze

Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.

Treść niezgodna z regulaminem została usunięta. System wykrył link w treści i komentarz zostanie dodany po weryfikacji.
Aby dodać komentarz musisz podać wynik
  • Gość
    ~Dziadek 15 11 miesięcy temuocena: 50% 

    Po komentarzach widać przekrój mentalnościowy mieszkańców Sk-c. Niestety nie wygląda to dobrze. Jak dotąd zawsze było (i jest) zgodnie z porzekadłem "wsi spokojna, wsi wesoła".

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • Gość
    ~wyborca 14 ponad rok temuocena: 0% 

    A moja rodzina do dziś dżwiga piętno komuny tylko dlatyego ,że mój dziadek nie z własnej woliwalczył w wojnie bolszewickiej .gdyby tak każdy myślał tylko o sobie to nigdy nic by sie nie zmieniło.

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • Gość
    ~Kuba 13 ponad rok temuocena: 75% 

    Mój dziadek też walczy w 14 i 20 roku, wrócił ranny i do końca życia nie mógł chodzić, przeżył 94 lata. Dzidkowie przeżyli w okresie między wojennym ogromna biedę mimo że ciężko pracowali. Było to związane z wybrykami wojenni Piłsudzkiego, kraj w ogromnej biedzi a on bronił za friko bez żadne wdzięczności, wolności całej Europy kosztem bidnego umęczonego narodu. Swoimi wojaczkami opróżnił skarbiec narodowy, to następnie doprowadził do dwukrotnej bez warunkowe wymiany pieniędzy, doprowadzając do ogromnej biedy. Ot i taki z niego ideowy bohater.

    oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • Gość
    ~Mieszkaniec 12 ponad rok temuocena: 60% 

    Do Kuby tobie widocznie wolność nie jest potrzebna prawdopodobnie w komunie miałeś wszystko. żadnego szacunku dla tych którzy tak jak mówisz wąchają kwiatki od spodu. wstyd!

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • Gość
    ~Kuba 11 ponad rok temuocena: 80% 

    Ci co chcieli bohatersko bez żadnych przemyśleń wąchają kwiatki od spodu to po prostu już ich niema. Ja za tamtych czasów i obecnie cięszko pracowałem i nie dałem sie wciągnąc w żadne utopijne mżonki, aby po moich plecach grupom syjonistycznym dojść do władzy w wiadomym celu, lata 90-te o zgrozo były tego naocznym przykładem.

    oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • Gość
    ~Mieszkaniec 10 ponad rok temuocena: 80% 

    Właśnie kto przejął zakłady po przemianach jak nie komusi za przysłowiową złotówke. To byli dyrektorzy, a wiadomo w PRL tylko komuniści mogli być dyrektorami. Teraz jeszcze im poprzywracajcie emerytury to już całkiem będzioe sprawiedliwie.

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • Gość
    ~Krzysztof 9 ponad rok temuocena: 33% 

    Kto pisze taķie debilne komentarze chyba byli esbecy bo ich w Skierniewicach nie brakowało

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • Gość
    ~Kuba 8 ponad rok temuocena: 67% 

    Jesteś taki bojowy bohater. Ale nie wiem czy chciał byś wąchać kwiaty od spodu w sprawie idei podejrzanych doradców z Warszawy w grupie strajkujących robotników w zakładach pracy.

    oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • Gość
    ~Kuba 7 ponad rok temuocena: 85% 

    Do Wyborcy. Myślę nie był tak bardzo biedny, bo Pan pracował na siebie i na swoją rodzinę. Tylko Panu starali się wmówić że jest wszędzie bieda i trzeba strajkować tzw. komitet obrony robotników, aby na ramionach robotników dobrać się pużniej skutecznie do majaku narodowego wypracowanego przez wszystkich Polaków. Czy Pan nie rozumie tego że to był sprytnie przygotowany plan. Następne pużniejsze lata dobitnie to pokazały. Ps. Obecnie pracujemy też na innych np. na Ukraińców 800plus.

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • Gość
    ~wyborca 6 ponad rok temuocena: 100% 

    Kto nie przeżył stanu wojennego nie powinien zabiera c głosu bo był to czas bardzo mroczny dla ludzi którzy stracili życie i dla ludzi którym odebrano zdrowie. Wydaje się ,że niektórym do dziś marzy się dalej komunizm. Pewnie tym którzy wtedy mieli wszystko.

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • Gość
    ~Obserwator 5 ponad rok temuocena: 100% 

    Zimno było przejmujące. Po Solidarności zostały wspomnienia. Ci, których nie internowali, w późniejszym czasie doświadczyli twardej ręki "władzy ludowej". Dla wielu skończyły się marzenia o studiach. Inni rozpoczynali kariery w towarzystwie oficerów LWP i MO. Z upływem lat prawdziwy obraz tamtych wydażeń rozmył się. Rosną zastępy "zasłużonych działaczy opozycji" co raz pobrzękujących medalami, a ja i moi koledzy pamiętamy do dzisiaj zimną podłogę stara 29 i smak zomowskiej pałki. I kiedy chodzę po skierniewickich ulicach, pamiętając dokładnie tamte dni, widzę zniszczone życiem, zagubione twarze członków ROMO (dla niewtajemnoczonych-rezerwy MO). Z rzadka już zastanawiam się, czy to ja wtedy miałem rację, czy ci dwaj rośli obywatele tego Państwa, którzy lejąc mnie pod kolana i po plecach zaciągnęli jak ładynek do samochodu ciężarowego tylko dlatego, że krzyknęliśmy "Solidarność żyje". Dzisiaj tamta, prawdziwa "Solidarność" odeszła do historii. A po ulicach chodzą wspomnienia.

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • Gość
    ~Kuba 4 ponad rok temuocena: 78% 

    Do Mieszkańca i Obserwatora. Dobrze że członkowie solidarności żyją i mają co nico zagubioną głową co wspominać. Bo mogło być inaczej, przykład Ukrainy żartów nie ma, zrujnowany kraj, mnóstwo grobów i ciągły, głęboki płacz przez łzy na długie lata. W ocenie historii trzeba być realistami a nie utopijnymi romantykami.

    oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • Gość
    ~Mieszkaniec 3 ponad rok temuocena: 0% 

    Do Michał okk może trzeba było iść do Zomo.

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • Gość
    ~Dydle. 2 ponad rok temuocena: 80% 

    Po co była potrzebna solidarność w kraju pewnym siłom syjonistycznym to było widać w całych latach 90-tych. Wykorzystano naiwność ideowych ludzi do swoich celów pod zmyślonym hasłem - przekształcenia własnościowe. Morgan masz racie, białe niedzwiedzie to lepszy wariant, a realny w tamtych czasach to mnóstwo ofiar i zniszczony kraj.

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • Gość
    ~Mieszkaniec 1 ponad rok temuocena: 43% 

    Trzeba było zapytać prezydenta Góraja gdzie był w czasie ogloszena stanu wojennego.

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • Gość
    ~Mieszkaniec 0 ponad rok temuocena: 50% 

    Morgan chociaż dzisiaj nie pieprz.Gdybyś p[rzeżyłto co przeżyła moja rodziona tobyś otrzeżwiał. Ja chyba ztydzień chodziłam pod skierniewickie koszary ,żeby dowioedzieć sie gdzie zabrali męża. Traktowali nas jak panie lekkiego obyczaju. Do dziś mi skóra cirpnie na myśl o tamtej wigili.

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • Gość
    ~Michał okk -1 ponad rok temuocena: 63% 

    Trzeba było iść na komisariat milicji a nie pod koszary

    oceń komentarz  zgłoś do moderacji
  • Gość
    ~Morgan -2 ponad rok temuocena: 73% 

    Gdyby nie jaruzelski to by was wielcy bohaterzy ruscy wywieźli na sybir

    odpowiedz oceń komentarz  zgłoś do moderacji
tel. 603 755 223 lub napisz kontakt@glossk.pl

KUP eGŁOS

historia

Wigilia w okopach pod Bolimowem

40 lat temu Rawka stała się częścią...

Uroczystości w Skierniewicach z okazji rocznicy...

Gotyckie ślady w kościele świętego Jakuba w...

Poświęciła lata na badania dziejów swoich...

Święty Nepomucen w jednym miejscu nie ustał…...

eOGŁOSZENIA

Już teraz możesz dodać ogłoszenie w cenie tylko 5,00 zł za tydzień - POZNAJ NOWE OGŁOSZENIA