(fot. Bartosz Nowakowski)
Ponad cztery godziny zajęło ugaszenie pożaru budynku gospodarczego w miejscowości Słupia-Gaj. Nikt nie ucierpiał w zdarzeniu, ale właściciel odniósł straty materialne. W stodole znajdowały się między innymi dwa auta. Na miejscu sprawę badała również policja.
– Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam kłęby dymu. Strasznie się przeraziłem, ponieważ pomyślałam, że to pożar na mojej działce. Wybiegłam na zewnątrz i dopiero zauważyłam, że dym wydobywa się po drugiej stronie drogi – mówi kobieta, mieszkająca po sąsiedzku.
Mieszkanka w pierwszej kolejności zadzwoniła do urzędu gminy. – Byłam w takich emocjach, że odruchowo wykonałam ten telefon. Na szczęście wcześniej zgłoszono pożar do straży – dodaje sąsiadka.
Na miejscu w pierwszej fazie pojawiły się jednostki ochotniczych straży (OSP Słupia, OSP Lipce Reymontowskie oraz OSP Drzewce). Do momentu przyjazdu jednostki ratowniczo-gaśniczej ze Skierniewic zawalił się dach budynku gospodarczego. Konstrukcja budynku była murowana.
Powodem zaistniałej sytuacji było prawdopodobnie zaprószenie ognia. Na miejscu zdarzenia był właściciel. Nikomu nic się nie stało, a ogień nie rozprzestrzenił się na kolejne budynki. Choć trzeba przyznać, że była to zwarta zabudowa, a nieopodal znajdował się budynek mieszkalny.
Bartłomiej Wójcik, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Skierniewicach.
Sama akcja dogaszania trwała 4,5 godziny. Właściciele ponieśli straty materialne. W spalonym budynku gospodarczym znajdowały się między innymi dwa samochody, słoma, sprzęty AGD i RTV. W samej akcji pomógł też jeden z mieszkańców, który udostępnił swój przedni podnośnik w celu wyciągnięcia spalonych rzeczy z budynku, co ułatwiło dalsze dogaszenie pożaru.
Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 2
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.