Dziś przy drodze w Paprotni, obok dworu, często zwalniają auta. Podróżni z ciekawością przyglądają się odrestaurowanemu budynkowi. (fot. Włodzimierz Szczepański)
Małżeństwo Szulimów uratowało dwór i park przed ruiną. Dziś przy drodze w Paprotni w gm. Sadkowice, obok dworu, często zwalniają auta. Podróżni z ciekawością przyglądają się odrestaurowanemu budynkowi.
– Mieliśmy wręcz wycieczki osób zainteresowanych dworem. Teraz trochę się uspokoiło. Często jednak obserwujemy kierowców, którzy zwalniają, by przyjrzeć się temu co tutaj robimy – przyznaje Małgorzata Szulim i dodaje: – Gdy zastanawialiśmy jeszcze na zakupem jeden z architektów powiedział,
Budynek jest charakterystyczny, stoi na niewielkim wzniesieniu i na tle ściany parku prezentuje się naprawdę okazale. Zwłaszcza teraz, gdy przed budynkiem wykarczowany został zapuszczony klomb. Dwór to dzieło małżeństwa z Konstancina.
– Mąż marzył o takim miejscu – śmieje się pani Małgorzata. Z każdą minutą spotkania z pasją opowiada o kolejnych etapach prac w budynku, jak i parku.
Do Szulimów zaszliśmy, jak wielu ciekawskich, przy okazji przejazdu przez okolice. Pani Małgorzata zaprasza do salonu. Na okrągłym stoliku leży wędka.
– Naprawiam dla wnuków. Mamy staw, do którego sąsiad wpuścił karpie – wyjaśnia.
Po chwili zjawia się jej mąż. Kosił trawę w parku.
– Szukałem takiego miejsca. Paprotnia mi odpowiadała, bo tutaj nie ma czworaków, zabudowań gospodarczy, jest za to park, pięciohektarowy, który wreszcie ogarnęliśmy – tłumaczy gospodarz.
Posiadłość nabyli w 2014 r. Budynek był w fatalnym stanie.
– Była tu szkoła, a potem mieszkania. Chociażby ten salon był podzielony na trzy mniejsze pomieszczenia – wspomina.
Najpierw przy dworze stanęła przyczepa kempingowa, w której w weekendy mogli zamieszkać. Zaczęli od wykarczowania w krzakach bzu dojścia do dworu. Po roku prac mogli przenieść się do budynku.
– Musimy przyznać, że mieliśmy bardzo fajną konserwator zabytków. Wszelkie formalności załatwialiśmy u niej. Wiele prac wykonaliśmy sami. Szukaliśmy też rozwiązań, aby obniżyć koszty. Znaleźliśmy też fachowca, który wszystko zrobił w tym budynku. Pochodzi z drugiego końca Polski, ale tak mu się tuta spodobało, że kupił sobie działkę – mówi gospodyni.
Dodaje, że najciekawsze w budynku są piwnice.
– Które też były w fatalnym stanie. Woda lała się po ścianach. W te mury poszło mnóstwo betonu, aby je wzmocnić – opowiada.
Kolejnym etapem prac był park.
– Najgorzej było tutaj przed dworem, bo uczniowie szkoły sadzili na klombie topole. Usunęliśmy je, odsłoniliśmy budynek – mówi.
Śmieją się z pytania, czy we dworze straszy, jak w operze Moniuszki. Zbierali informacje o przeszłości budynku.
– Jedną wzmianką jaką znalazłem to świadectwo homologacji na lokomobila Celińskiego z Paprotni. Budynek może pochodzić z lat 70-tych XIX wieku, ale dwór musiał istnieć tutaj wcześniej. Konserwatorka, która przygotowywała plany rewitalizacji parku, wspominała o rosnącej w pobliżu lipie z 1780 roku. Podobnie rosnące dęby przy kapliczce w rogu parku są znacznie starsze niż park – mówi, a pani Małgorzata żartem wtrąca: – Doprowadziliśmy do stanu jak za dziedzica.
Włodzimierz Szczepański
ostatnie aktualności ‹Jak oceniasz ten artykuł?
Głosów: 10
0Komentarze
Portal eglos.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wpisu. Wpisy niezwiązane z tematem, wulgarne, obraźliwe lub naruszające prawo będą usuwane. Zapraszamy zainteresowanych do merytorycznej dyskusji na powyższy temat.
Dziękujemy Wojciech Kardas. Główny fachowiec który go odnowił!
Ostatnie pożegnanie,czyli O tych CO ODESZLI,,Czytając cokolwiek "GŁOS" można zobaczyć różnice ,czyli malutką czcionką nazwiska tych które zapewne widzieliśmyOSTATNI RAZ.NATOMIAST ŻYCZENIA DLA P.ANI MIRG... NA CAŁA STRONĘ .Czy tak wypada ???